...
Od jutra do swiat wielkanocnych będę w szpitalu... Oddział chorób tropikalnych i pasożytnictwa... Spakowane lektury, zeszyty, ulubiona muzyka... I tylko tych ocen zaniżonych tak bardzo mi żal... Bo tracę, a swiadectwo maturalne ważne jest...
Spojrzenia niespojrzane... Marzenia spełnione... Sny słodkie... Romantyczna, uczuciowa, wrażliwa... Cała ja... Trochę zagubiona w otaczającym mnie świecie... Z mojego okna bliżej jest do gwiazd... Nauczyłam się, że mogę robić wszystko dopóki nie krzywdzę innych ludzi...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Od jutra do swiat wielkanocnych będę w szpitalu... Oddział chorób tropikalnych i pasożytnictwa... Spakowane lektury, zeszyty, ulubiona muzyka... I tylko tych ocen zaniżonych tak bardzo mi żal... Bo tracę, a swiadectwo maturalne ważne jest...
Minał 6 tydzień...
I to wcale nie Prima Aprilis... Tak dlugo nie widzielismy się już... Mielismy spotkać się dzisiaj, ale cos nie kwapił się ku temu... Miał pomóc w przerobieniu piosenki na ustna maturę z języka polskiego... Miałam pokazać, wytłumaczyć - jak skrócić, gdzie wyciszyć... Piosenka została jednak przesłana mailem... Wysłałam smsa rano z zapytaniem o plany na dzisiejszy dzień... Odpowiedział krótko, że planów żadnych nie ma... A przecież ja... Ale nie napisałam, że przecież my... Może zle zrobiłam, unoszac się - odpisujac, że w takim razie życzę mu miłego dnia...
A na gg... Pytania o imprezy, które sa niby powodem, dla którego wyłaczylam telefon na cała noc... Na aluzję o "ciagnieciu dwoch sroczek za ogon" odpowiedziałam kolejnym przysłowiem "czego oczy nie widza temu sercu nie żal"... Zakwestionował moja wiernosc, stwierdzajac, ze ma prawo do podejrzeń... A ja? Powiedział, że nie wie o co mi chodzi, ze tak czaiłam się na to spotkanie dzisiaj... A skoro nie dzisiaj? Za tydzień moge już leżeć w szpitalu, a on nie odwiedzi mnie, czego jestem prawie pewna... Stwierdził, że był pijany, wrócił o 4 do domu po imprezie i na kacu nie zrozumiał mojej aluzji dotyczacej naszego spotkania... A ja uznałam, ze te smsy wymijajace sa, że nic na siłę, skoro nie chce - ja prosić się nie będę..
Zabrzmiało jak wyrzut, że powinnam wiedzieć już, że z nim to tak zawsze... I jesli JA CHCIAŁAM przyjechać to mogłam... Pytanie czy on chciał? Rozmawiajac z nim zaczełam się obwiniać, o tego smsa, że byłoby inaczej, że zepsułam, a to wszystko przeze mnie... A przecież to nie jest tylko i wyłacznie moja wina... Dluga rozmowa, wiele więcej do napisania... Brak sił...
I tylko wizyta u kosmetyczki poprawiła humor...
Postanowiłam się spotkać jutro z Kims... Bo tak... Bo poznałam, bo dogadujemy się swietnie, bo czuję namiastkę szczescia... Nie wiem co będzie dalej... Oby jutrzejszy dzien przyniosł rozwianie choć jednej watpliwosci...
Dobranoc...
Wiosna... Nareszcie... Powiew ciepłego wiatru... Promienie słońca za oknem i krokusy na trawniku... I nastawienie inne... Bo już kończę szkołę, bo pomoc z prezentacja nadeszła kiedy ja już się poddawałam... I wiosenny zakup - tęczowe skarpetki z miejscem na każdy paluszek z osobna... Każdy w innym kolorze, ot wesoło na stópkach... :)
I on dzisiaj zasypuje smsami, sygnałkami... Aż nie nadazam odpisywać... Tylko wolałabym na pytanie o tęsknotę usłyszeć inna odpowiedz, niż może tak... A on baczny obserwator moich gadulcowych statusów, stwierdził że pewnie kogos mam, że ktos pojawił się w moim życiu - bo widzi mnie szczęsliwa... A to przecież musi być to czyms spowodowane... I aluzja o ciagniecie dwóch srok za ogon... I atak, pytanie, chwytanie za każde słówko... Doszukiwanie się własnych ideologii, nadinterpretacje... A każda moja próba odpowiedzi była dla niego forma tłumaczenia się... A tlumaczy się tylko winny...
Rozmawiajac padla Magda ponowanie... Ironizujac nazwalam ja okresleniem "boska", i może słusznie stwierdził, że czepiam się o nia bardziej niż o Agatę... Chociaż staram się to ukryć... Był ciekawy, czy gotuję się cała w srodku kiedy o niej mówi... Test? Zazdrosci? Ale pewne rzeczy powinen zachować dla siebie, a nie ranic każdym słowem bardziej... Przeklnełam ze łzami w oczach, urywajac potok jego słow... Choc nie zdarza mi się to często... A on jeszcze upomniał, że nie lubi kiedy kobieta przeklina... A zwłaszcza bliska mu kobieta... Powtórzyłam nieswiadomie słowo bliska? A on może...
Natalka: Kim dla Ciebie jestem?
Kubus: Ostoja, oaza, wszystkim...
Minęło kilkanascie minut milczenia... W których próbowałam zrozumieć... Być dla mężczyzny wszystkim - i nie mieć czasu na spotkanie? Tak długo...
Kubus: A ja dla Ciebie?
Jeszcze dłuższa chwila milczenia... I moje intensywne zastanawianie się nad udzieleniem odpowiedzi... Prawdziwej...
Kubus: Widze, ze padlo trudne pytanie
Natalka: tak...
Kubus: tak jak podejrzewalem..
Natalka: ...
Kubus: dobrze wiem ze sa trudniejsze pytania, ale czasami trudniej jest odpowiedzieć na te łatwiejsze...
Nie lubię jego "może" które graniczy z tajemniczym zbywaniem... Nie lubię jego "aha" po wzynanym uczuciu... I ustalen terminow spotkan - oficjalnych, formalnych, weekendowych... I tak pomyslałam, czy można porzucić to, o co walczyło się przez 2 lata? Na rzecz czegos co trwa chwilę i daje szczęscie? Nie znam odpowiedzi... Jeszcze... Nie przekreslam... Czekam... Trwam... Jego ruch?
Smsowo ot tak...
K: Czesć Kochanie, jak minał dzionek? Leżałas w łóżeczku?
N: Witaj :* Tak, mam nowe lekarstwa i czuję, że już lepiej... Własnie pomyslałam o Tobie.. A Twój dzień udany?
K. Tak, byłem dzisiaj u Magdy i kupilem 2 pary butków :)
N: :) Butki? A jakie? Hmm a kim jest Magdalena? Nie mówiłes mi o niej jeszcze...
K: Jedne takie wyjsciowe, a drugie sportowe. Zaszalałem. A Magda to jak na razie moja słodka tajemnica...
N: To faktycznie musi być SŁODKA skoro kupiles az 2 pary... Rabacik? A może cos jeszcze? Mam poczuć się zazdrosna, tak?
K: No Magda fajniutka jest. Zazdrosna o co? Był tylko rabacik - a nie cos jeszcze :p
*dla niewtajemniczonych - jego skrót myslowy, który zdazyłam już poznać:
cos jeszcze = sex
Hmm... Tylko w takim razie czym jest rabacik?
***
A wczoraj pożegnał się i poszedł na imprezę... Wrócił nad ranem z propozycja dzisiejszego spotkania... A ja jeszcze 3 dni temu z temperatura 39,6 zakatarzona... I chyba nie mam ochoty z bólem głowy... Nastroju z pobolewajacym brzuszkiem... Nie wiem jak wytłumaczę mu, że nie dzisiaj, choc mineło 5 tygodni od ostatniego spotkania...
Obudziły mnie poranne promienie słońca leniwie oswietlajace łóżko... Ciepło, bezpiecznie... Zaspane spojrzenie na telefon... Wiadomosć... Wysłana o 4 rano... "Kontrola! Sprawdzam czy jak każda grzeczna dziewczynka spisz słodziutko w łózeczku :* " Od Niego... Skończył wczesniej pracę...
Moje ostatnie humory, napady złosci, wybuchy ironii i uszczypliwosci najwyrazniej spowodowane przez PMS... A on obrywał... Kolejna rozmowa z tych co powinna się odbyć... I to najlepiej w cztery oczy... Czasem zastanawiam się po co on pisze, odzywa się, chce rozmawiać z czestotliwoscia 1 zdania na 4 minuty... I chyba powinnam docenić, ze zmeczony, zaspany a nie mieć nieustanne pretensje...
Tak przez przypadek temat Agaty... I pierwszy raz ucieszyłam się rozmawiajac o niej... W czerwcu ma wyjechać... Do pracy, do Grecji, jakis program uczelniany zaliczyć... Całe wakacje tam, aż do pazdziernika... Mmm... I skoncza się jej spacerki, wyciaganie go, odwiedziny i imprezy... Nie bedzie kolejnych wspólnych wakacji nad morzem... I cieszę się... Naprawdę...
Powiedziałam mu, że ja tez chce wyjechać... I jesli się uda to na całe 4 miesiace wakacji... Najlepiej do Niemiec... Przyda się podszlifowanie języka przed studiami...
Natalka: W sumie mogłabym wyjechać w czerwcu, trzyma mnie tutaj już coraz mniej...
Kubus: ?? Jestes pewna tego co teraz napisałas?
Natalka: Widzę, że Ty nie jestes...
Kubus: Skoro tak mówisz, to pewnie masz rację...
Natalka: Masz na mysli nas, tak? Tylko czy to przetrwa?
Kubus: Tylko czy to przetrwa... Jak wyjedziesz to jeszcze bedzie gorzej niz jest teraz
Natalka: Zdaję sobie z tego sprawę...
Kubus: Ale ja Cię nie będę zatrzymywal, skoro chcesz wyjechac to jedz, jeszcze mi powiesz ze Cię ograniczam...
Natalka: w sumie jak wyjade na miesiac nad morze i wroce to na jedno wyjdzie..
Kubus: no w sumie tak ale jak na dluzej??
Natalka: Ty chyba potrzebujesz wiekszej wolnosci, swobody
Kubus: tak jak mustang
Natalka: Mniej wiecej... Konie mecza sie jak sa zniewolone...
Kubus: powiedz o czym my teraz gadamy bo ja juz nic nie wiem?
Natalka: o mustangach w niewoli
Natalka: Do tego ta choroba, nowe diagnozy, dla mnie koszmar... Sila rzeczy Cie do tego wciagnełam... I nie chce bys przez to... hmm czul sie jakos odpowiedzialny...
Kubus: nie wiem co Ci teraz powiedziec
Natalka: to trudne dla mnie, ale nie chce niczyjej litosci i wspolczucia... nie chce bys jakos przez to sie mnie obawial... bo ja nie wiem co bedzie dalej...
Natalka: czasami nawet nie wiem jak byloby lepiej dla ciebie
Kubus: To znaczy? bo nie wiem co masz teraz na mysli.
Natalka: kieruje sie Twoim dobrem a nie wiem czego chcesz..
Kubus: ja sam nie wiem czego chce.. a czego mam chciec??
Natalka: tego nie wiem..
Kubus: w tym co napisalas jest ukryty jakis sens tylko nie moge go rozszyfrowac
Natalka: nie chce bys sie meczyl w tym...
Kubus: chcesz mi cos powiedzec??
Natalka: wiem, ze nie masz czasu.. teraz doszly te komplikacje ze mna, matura...
Kubus: bo odnosze takie wrazenie...
Kubus: no widzisz ja tez myslalem ze to bedzie inaczej, a tu dupa caly czas na nocki albo na popoludnu, a jak jestem na rano to jestem tak wyjebany ze nie wiem co sie dzieje..
Natalka: moze to moje przeswiadczenie...boje sie, ze to sie skonczy tak jak ostatnio... staram sie to zrozumiec..
Kubus: i pozniej bedziesz wysluchiwac od Artura ze mial racje? Że to byl bład?
Natalka: Ja wiem, że jej nie mial... Miałby gdybym załowała tego zwiazku... Ja nie załuje...
Kubus: Ja też.
Kubus: jestes bardzo wyrozumiala bo inna juz by powiedziala do widzenia...
Natalka: moze inna nie czula tego co ja?
Kubus: ale dlaczego zaczelas mowic w czasie przeszlym??
Kubus: Cos sie stalo? Cos sie zmienilo? Czuje, ze musimy rozładować ta atmosferę...
Natalka: A czujesz, że jest napieta?
Kubus: No tak troszeczkę... A nie jest? Może ja to zle odbieram.
Natalka: chyba dlatego, ze tak dawno sie nie widzielismy..
Wyrzuciłam z siebie wszystko, co kumulowało się już od dawna... I ulżyło... Rozmowa pomogła... Powiedział, że przecież jest od tego żeby mnie wspierać i wysłuchać...
A za oknem Wiosna...
Powinnam się cieszyć, że walczy... A ja chyba zobojętniałam... Scenariusz się powtarza, a mi wszystko jedno... Nawet nie wiem czy tesknie... Przyzwyczaiłam się do dni bez spotkan... Machinalnie odpisuje na smsy... Ale w głebi serca cieszę się... Tylko brakuje już tej swieżosci sprzed kilku miesiecy...
Poznałam kogos... Kto chce porwać na wiosenny spacer... Nauczyć mnie gotowac... I być ze mna tam na szpitalnym oddziale... Pójsć w kwietniu do teatru, zabrać do kina... Przytulać, być obok i mysleć... Zobaczę różnicę w pojmowaniu szczęscia?
Wiosna za oknem...
Przygladam się moim myslom... Nieuchronnie zbliżaja sie ku Niemu... Wbijajac szpilki w duszę mej wyobrazni... Próbowałam sprowokować rozmowę, mówiac, że nie chcę już tak... Tłumaczac, że tu nie ma uczuć jego, przyszłosci naszej... A on chce w tym trwać... Zapytałam o spotkanie - on nie wie... Bo czas, bo brak czasu.... Teraz jego szkoła, potem mój szpital... Więc przed maturami najprawdopodobniej... Tylko czy wtedy będzie jeszcze po co?
A chwile czułosci? Pozwolę na nie płatkom sniegu, które tańczac bawia się w chowanego między moimi włosami.... Tak wiele zdarzyło się bez naszego udziału...
Ktos tutaj był i był, a potem nagle zniknał i uporczywie go nie ma.
Czas nie zamaże blizn pozostawionych na emocjach...
Samotnosc zabija powoli...
Byłes kims naprawdę ważnym...
Minał miesiac... Nie widziałam go od zabiegu, a blizna zdazyła już zblędnac... I kolejny kryzys... Brak czasu... Bardziej jego niż mój... I pretensje... O to wyjscie do teatru... Wiedział, że ze mna nie pojdzie, bo nie chce tam isc... Ale nie spodobało mu się to, że ja mogłabym pójsc z kims innym zamiast spotkać się z nim... I zaczęło się wyszukiwanie, ze milczaca jestem, że on nie ma czasu, że jak nie napisze smsa to ja już się nie odezwę... Od tygodnia siedzi w domu na zwolnieniu lekarskim... Ja wpraszać się z odwiedzinami nie będę... Chciałabym po prostu poczuć, że ze mna jest... Że trzyma mocno za rękę, kiedy czekam na wyniki badań... Czy to wiele? Zainteresować się i odwiedzić w szpitalu... Nie codziennie, nie kilkugodzinnie... Na chwilę... Jest, a czasem tak jakby go nie było... I zastanawiam się... Bo jesli wszystko się ułoży, wakacje spędzę pracujac nad morzem... 300 kilometrów stad, zostawiajac go w Poznaniu... I czy to czasem nie będzie poczatek końca, naturalna smierć tego co psuje się teraz między nami?
Ostatnio sniłam mu się...
Zapragnęłam kupić sobie rybkę... W szklanej kuli... Może spełniłaby moje 3 życzenia? Mam już specjalnie wyznaczone miejsce... Chciałabym się nia zaopiekować...
Wczoraj filmowy, samotny wieczór.. Z goraca kawa w kubku... "Skazani na Shawshank" - jeden z tych, których szybko się nie zapomina... O którym myslałam przed zasnięciem... Dopisany do mojej listy naj...
Wiosenne zakupy dla kobiecej przyjemnosci... I tak wiosenna bielizna, buciki i sweterek... Na poprawę humoru... Spódniczki do szczescia zakupowego tylko brak... I kogos, kto doceni... I nie pomysli wcale, że ładnie leżałoby rozrzucone na dywanie...
"Kobieta sprzed dwudziestu czterech lat"... Ta trzecia - to zasadniczy, choć bardzo niejednoznaczny watek spektaklu. Kim własciwie jest? Czy to tajemnicza Romy, która pewnego dnia staje w drzwiach domu swego dawnego ukochanego, Franka wyznajac jemu i jego żonie, że chce z nim zostać na zawsze? Czy może raczej owa zazdrosna i podejrzliwa żona? Która z kobiet była pierwsza? Która jest dla Franka ważniejsza? To dylemat, który rozstrzyga się w głowie głównego bohatera, widzowie moga tylko biernie obserwować lawinę dramatów. Tak jak obserwujemy - bezradnie lub obojętnie- cudze rodzinne kłótnie i przeprowadzki, z okien własnych domów lub w okienku telewizora.
Bohaterowie pogubili się w swoim życiu... Zapomnieli o ideałach młodosci, o emocjach. Ugrzęzli w małej stabilizacji. A kobieta jest jak wyrzut sumienia... Pamiętała, że on złożył obietnicę " kochania na zawsze..." I zjawiła się w jego domu po 24 latach, by owe przyrzeczenie mogło sie wypełnić... Bo była z nim w wieku 17 lat i jest nadal... I nagle wszystko przestalo się liczyć, żona, dziecko... On powiedział, to było, jej już nie ma, miłosc skonczyła się... Jak sen, w którym nic nie jest dopowiedziane do końca...
Czy można odnalezć minione uczucie? Czy da się obudzić uspione wzruszenie, emocje, ożywić to, co wydaje się, już dawno w nas umarło? Można...
Przedstawienie w Malarni, kameralne... Nie było nawet 60 osób... Interesujaca scenografia, naturalna gra aktorów... Emocje przechodzace na widzów... I nie było teatralnych foteli ze złotymi numerkami, a zwykle lawki poustawiane w rzedach... I aktorzy na wyciagniecie reki... Doskonale słyszany szept, krzyk, czy nucenie piosenki o miłosci... Bo tam najwazniejsze sa uczucia - samo zycie... A ja w srodku urzeczona, zafascynowana, zyjaca tym co dzieje sie na scenie... W teatrze czuje się cudownie, ogarnia mnie magia atmosfery tego miejsca... I juz nie moge doczekać się kwietniowego przedstawienia... Tym razem zobaczę życie ludzkie porównane do supermarketu...
Kilka zdjęć z tego spektaklu, znalezionych na stronie ulubionego teatru:
Kobieta sprzed dwudziestu czterech lat, milosc - obsesja...
Malzenstwo po 19 latach - przyzwyczajenie, monotonia, dogasajace uczucie...
Kochala, a nie miała praw do milosci - oszukana, zdradzona bo zaufala...
Bo przez kamien z dziurka mozna zobaczyc przeszlosc lub przyszlosc...
Milosc skonczyla sie, nie ma jej...
Skoro o milosci do niej zapomnial jego ojciec - skrzywdzi jego syna...
Scenografia widziana zza siatki imitujacej bloki mieszkalne - widzowie, podgladacze okienni...
Teraz w szkole będę gosciem... Wylaczam siebie ze szkolnego życia... Pozaliczam to, co najważniejsze i będę swietowała zakończenie roku... 2, 3 lekcje dziennie... Czekam na zwolnienie miejsca w szpitalu... Czekam na telefon, który może zadzwonić o każdej porze do połowy kwietnia... I wtedy zostanę w szpitalu... Przez 2 może 3 tygodnie... Na oddziale chorób tropikalnych i pasożytniczych... Wykryli toxoplazmozę... Przypadkiem... Bo badanie histopatologiczno i chrmiczne mojego wycinka trwa... I od tego badania mikroskopowego zależy wiele... Cieszę się, że jestem swiadoma, że wiem o tej chorobie... Bo jesli zaszłabym w ciażę chorujac na toxoplazmozę, poroniłabym dziecko... Jesli przetrwałoby atakowane przez te pierwotniaki urodziłoby się bardzo silnie uposledzone... Bez raczek, nóżek, niewidome... Szczęscie w nieszczęsciu, że ja znalezli... Bo ja chcę mieć dzieci...
Dzień Kobiet... W tym wyjatkowym dniu, który powinien trwać 365 dni w roku, ale faceci skrócili go w ramach oszczednosci do jednego... Życzę wszystkim kobietkom wytrwałosci, kobiecego powabu, miłosci i szczescia w pozostałych 364 dniach... Były życzenia, te od serca i kubusiowe 'wszystkiego najlepszego'... I słowa tesknoty... I tulipan też był... Bynajmniej nie od niego... I życzenia osobiste, chyba najbardziej ze wszystkich... Od kogos, kto pojawił się nagle i dał szczęscie... 'To kobieta w Tobie mnie zmienia. Powinnas dawać lekcje nie tylko z niemieckiego ale również z magii kobiecosci...' :)
Rekolekcje mijaja... Wspólny spiew, cudowna atmosfera... Chociaż lekko zirytowana ojcem prowadzacym, który najwyrazniej uwielbia przemawiać o ludzkiej seksualnosci do młodziezy... Chwilowo wybiłam sobie spowiedz z głowy... Jeszcze jedno spotkanie a gotowa jestem pomysleć, że kiedy mężczyzn chwyta kobiete za kolano to grzech...
Koleżanka się zaręczyła... Widziałam dzisiaj, jak z uczuciem wpatruje się w swój pierscionek z oczkiem ze szlachetnego kamienia... Jak dotyka go opuszkami palców, delikatnie przekręcajac na palcu... Cieszę się z jej szczęscia, chociaż mała nutka zazdrosci też ukłuła przez chwilę... Ma 19 lat... Jak ja...
"Kochałam Cię, ale teraz jestem zmęczona... Nie jestem szczęsliwa wyjeżdżajac, ale nie trzeba być szczęsliwym by zaczać na nowo..."
Chaotycznie będzie... Za duże we mnie mysli, emocji, uczuć...
Byłam bliska tego, by powiedzieć to koniec... Zostaw mnie w spokoju... Odejdz... "Mam nadzieję, ze nic się nie stało, bo jakas taka milczaca ostatnio jestes... " I te słowa, ze nikt nie wie, że on kogos ma... Czy my potrafimy jeszcze ze soba rozmawiać? I te żartobliwe, że ja pewnie zachorowałam na ptasia grypę, chociaż wcale tego jako dowcip nie odebrałam... Widocznie nie rozumiem już jego czarnego humoru... Powiedział, że spotkamy się w sobotę... Hmm... Wytłumaczyłam mu, że w sobotę to ja mogę być w szpitalu... Zreszta tak przez kilkanascie kolejnych dni... Zapytał czy spotkamy się w sobotę jesli wtedy jednak nie będę w szpitalu... Powiedziałam mu o planach teatralnych na ten wieczór... O tym jak bardzo się cieszyłam, że będę mogła wreszcie pójsc i zobaczyć wyczekany spektakl... A on stwierdził, że trudno, że mam isc bo przecież ja doskonale wiem, że z nim tam nie pójdę... Jakby wyrzut... Ma czas... A ja nie chcę...
Jesli wyniki jutro będa pozytywne... Moga zatrzymać mnie w szpitalu... Na tydzień... Na dwa tygodnie...Wycinek badany jest jeszcze raz... Dzisiaj poznałam już lekarzy w nowym szpitalu, odział... Oddzialik raczej - chorób tropikalnych i pasożytnictwa... Być może choruję na jakas zwierzaca chorobę... Ponowione, rozszerzone badania na toxoplazmoze... Poznałam też księdza - misjonarza z salki obok... Majacego podejrzenie malarii... Zastanowię się nad spowiedzia, jesli byłabym tam dłużej... W szkole proponowane, ołówkowe oceny wystawiaja do 10.04... Czasu coraz mniej... A ja nie walczę... Nie mam sił...
Jutro rekolekcje... Zdecydowałam się spiewać, tak jak w zeszłym roku... Jest chłopiec w czerwonej kurteczce, co wtedy z nim... Co teraz też... Jest obok... Słyszę jego ciepły, mocny głos... Spiewam z nim zgodnie, uzupełniajac sie... Jego oddech łaskocze... Choć to tylko próby... My razem... Długie rozmowy... O jego szczęsciu... Staraniu... O tym, że warto... Cudownie widzieć w drugim człowieku, w mężczyznie tak ogromny zapał i uczucie... Widzę w nim siebie, moje starania... Z ta rożnica, że nie zostały tak odwzajemnione... Pamiętam obietnice, z których cieszyłam się jak mała dziewczynka... Nigdy niespełnione... Zastanawiam się czy to ma jakis sens? I na co ja czekam? Dlaczego nie wykrztusiłam dzisiaj z siebie "nie"... Ale jutro zaspiewamy razem... Z tym w czerwonej kurtce, co za mna... Najpiekniej, najczysciej jak potrafimy... Będa gitary, bębny i grzechotki... Tylko wiara już nie ta...
I pomyslałam przed chwila... Że on przecież mnie tam nie odwiedzi... Nie przyjdzie... I że jutro Dzień Kobiet... A ja znów mogę liczyć na smsa o tresci "Wszystkiego najlepszego"... Wyhoduj kwiaty swojej dziewczynie będzie taniej! Nawet na to już nie liczę...