...
Wygrałam wycieczkę... W radiu... Do Kopenhagi... Dwuosobowa... Promem z basenem, restauracja, dyskoteka... Z kajutami luksusowymi, dwuosobowymi, z łazienka i prysznicem... Zabieram ze soba Kube... Urlop ma już załatwiony... Na wrzesien... Planujemy wakacje w Swinoujsciu, blisko do Danii i Niemiec... I plaża, morze, romantyczne spacery z zachodami słonca i tylko my...
Dostałam wypłatę... 420zł a kolejne 400zł czeka, by wpłynac na moje konto... Dziele równiutko... Wkładam do pudelek... W jednym sa tylko moje, te na strój kapielowy, wakacje, fryzjera... A w drugim, te odłozone na studia... Rezygnuje z promocji... Chociaz zal, bo nie pali sie za soba mostow i lubie ta prace... Ale znalazlam mniej meczaca, lepiej platna, z wyjazdami... W weekendy, na tydzien w góry, na dwa nad morze... Jezdze, pracuje, zwiedzam.. Szef oplaca dojazd, hotel a ja z kolezankami sprzedaje cukierki, zelki w 10 metrowym namiocie Haribo... Kawka, herbatka, muzyczka, mnostwo ludzi, zwiedzanie, koncerty i towarzyszace temu imprezy... Byłam jeden weekend blisko Wrocławia, zabawa przednia, atmosfera wakacyjno - obozowa... Dzisiaj szef przyjechal z pieniazkami, zadowolony dał premie za sprzedaz w wysokosci 4000zł.. Zdolna jestem, a co :-) Obiecał ponad 1200zł za 2 tygodnie nad morzem... Tylko boje sie o zwiazek... I tak rzadko sie widujemy... A ja komplikuje, wyjezdzam, zapełniam weekendy wiedzac, ze tylko wtedy on ma wolne... Chociaż Kuba napisał, że mam jechać skoro mam taka szanse i mozliwosc zarobienia takich pieniedzy... Ale tesknie... Cholernie... Czasem chce mu tyle powiedziec, a jak sie spotykamy to cisza... Bo przeciez nie bede cofala sie wstecz, skoro to juz przedawnione... Nie chce odrzucac tej pracy... Z jednej musze zrezygnowac, nie rozdwoje się, a one ze soba koliduja... Chociaz chcialabym znalezc cos stałego, regularna pensję, zatrudnienie...
Na wlasnym blogu jestem gosciem... Wczoraj miałam swoja pierwsza wizyte u ginekologa... Trwała 40 minut, pan mlody, sympatyczny, delikatny i jak dla mnie zdecydowanie za przystojny... Zbadal, a ku mojemu zdziwieniu nic nie bolało :-) Tableteczki zapisal, choc mam co do nich pewne watpliwosci... Bo jak zaufac takiej malej kuleczce? I jak taka kuleczka moze dokonac tylu zmian w moim organizmie? Dzisiaj rajd po aptekach... Dziwne, że za ten sam specyfik w jednej aptece pani kazala zapłacić mi 37 zł a w drugiej tylko 23zł... Jestem ciekawa... Teraz tylko czekam na rozbudzenie kobiecosci... A tableteczki to Novynette...
Zastanawiam sie jaki bylyby dla mnie inny mezczyzna... I czy pokochałabym tak... I czy inaczej traktowałby mnie... Dzis znow obserwowała szczescie innych... Zupelnie rozne od mojego... Nie porownuje, ale poczulam, ze czegos mi brak... Czestszych spotkan, dluzszych rozmow... Nie tylko fizycznosci... Pogubiłam sie znow... Czy bede miala do kogo wrocic jesli zdecyduje sie na miesiac pracy nad morzem?