• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Dotyk... Ten nieodczuwalnie wyczuwalny...

Spojrzenia niespojrzane... Marzenia spełnione... Sny słodkie... Romantyczna, uczuciowa, wrażliwa... Cała ja... Trochę zagubiona w otaczającym mnie świecie... Z mojego okna bliżej jest do gwiazd... Nauczyłam się, że mogę robić wszystko dopóki nie krzywdzę innych ludzi...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Grudzień 2010
  • Sierpień 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003

Archiwum wrzesień 2005

...

Tak smutno mi teraz... W kubku parujace, orzechowe cappucino... Na stoliku zapalona swieca... Przed monitorem ja... Włosy zwiazane wysoko, w konski ogon... Bez makijazu, w za duzym, szarym swetrze... Dzis minał rok... Nie potrafię zapomnieć o tej dacie... Twarz, postawa ciała odzwierciedlaja subtelne cienie mysli przechodzacych... Pogodny wrzesniowy dzien, ciepły wieczór - zupełnie tak jak dzis... Kino... Pierwsza rozmowa... Przytulenie... Odnajdywanie swoich dłoni w ciemnej, kinowej sali... Ugłaskanie moich włosów, musniecie warg... Kuba...

Melancholijnie nadal... Poznałam wczoraj dziewczynkę... Malutka szesciolatkę... Dziewczynke, która nigdy się nie usmiecha, która nie wie jak smakuja lody, nie ma własnego pluszowego niedzwiadka, którego mogłaby przytulić kiedy jest ciemno... Nie ma mamy... Nie ma taty... Jej tata od 5 lat siedzi w więzieniu, a mama... Mama powiesiła się 2 lata temu... Od zawsze miała bardzo ciężka sytuacje materialna... Moja mama pomagała im finansowo, przynosiła ubrania... Kiedy Karolina popełniła samobójstwo, Daria została z babcia... Sa bardzo biedne, a babcia w podeszłym wieku pracuje, by utrzymać je obie, a dziewczynka praktycznie czas spędza sama w domu... Byłam tam pierwszy raz... Ale już wiem, że nie ostatni... Dostałam plecak, taki tornister dzieciecy, kolorowy, wesoły... Miałam buty, kupione dla kaprysów mojej siostry, praktycznie nie noszone... Miałam troszkę dzieciencych ubranek, za małych na siostrę... Miałam cukierka i maskotkę... Poszłam do dziewczynki... Przekraczajac próg jej domu... Domu... Pokój, kochnia, łazienka gdzies na piętrze... Popatrzyła na mnie smutnym, wystraszonym wzrokiem... Usmiechnęłam się...

- Witaj... Jestes Daria, prawda? - przywitałam się
- Tak... - wyszeptała cichutko, spuszczajac wzrok, niesmiało spojrzała na plecak trzymany przeze mnie...
- Proszę, jest dla Ciebie - powiedziałam podajac jej plecak, lecz zobaczyłam nieufnosć w jej oczach...
- Naprawdę? Czy ja mogę to wziac? - zapytała niepewnie
- Oczywiscie, przyniosłam go specjalnie dla Ciebie, przeciez zaczęła się już szkoła, a Ty chodzisz do zerówki, prawda?
- Tak... Ale... Czy nie zabierzesz mi tego plecaka? Czy będzie mój i nie będę musiała go nikomu oddać?
- Nie kochanie... Nikt Ci niczego nie zabierze... To prezent, przyniosłam dla Ciebie, pomyslałam, że może się Tobie spodoba... - odpowiedziałam a oczy zaczęły się szklić...
- Dziekuje... Jest sliczny... - Pierwszy raz zobaczyłam usmiech na buzi Darii, objeła malenkimi ramionkami plecak i ogladała go przez długi czas...
Otwierała, zamykała, wkładała do srodka ksiazki...

Nigdy nie widziałam, żeby ktos mógł tak mocno się cieszyć... Bardzo mocno, przeżywała otrzymany, niespodziwany prezent, potrafiła go docenić... Grzeczna, cichutka, spokojna, niesmiała dziewczynka... Pozbawiona niemal wszystkiego, co posiada dziecko, które ma swoje dziecinstwo... Chłonęła każdy podarunek... Ogladała ubranka, przymierzała buciki... A mnie robiło się coraz bardziej smutno... Rozejrzałam się po pokoju... Ani jednej zabawki, żadnej maskotki czy lalki... Nie zauważyłam kredek, czy kolorowanek... Niczego, co mogłoby przypomnieć, że w tym domu mieszka dziecko... I nagle zapragnęłam wziać ja do cukierni na czekoladowe ciastko i duża porcje lodów... Chciałam zaopiekować się nia dajac ciepło i odrobinę zainteresowania, którego nie ma... Kupić, kredki i wspólnie rysować... Rozmawiałam z mama, czy nie możnaby przygarnać jej do nas... Mieszkam w ogromnym domu, mam ogród, blisko jest park z placem zabaw, las i jezioro... Miałaby tutaj zabawki, własny kat, a także ciepło i zrozumienie... Namiastkę rodziny... Ale procedury sadowe sa bardzo skomplikowane... A dopóki żyje jej rodzina - my nie mamy szans... Postanowiłam zabrać ja w przyszłym roku na wakacje... Chociaż na kilka dni do Poznania... Pokazać ZOO, zabrać do kina, obserwować trykajace się koziołki na Starym Rynku... Być blisko niej, chciałabym widzieć jej usmiech... Mysle, że to byłoby dla niej niezapomnianym przeżyciem... Musiałaby jednak pokonać strach... Dlaczego ja nie potrafię doceniać tego co mam? Nie umiem tak cieszyć się, tak mocno przeżywać... A Daria doceniała wszystko, to co innym dzieciom nalezy się, zaskarbiajac podarunki w swych małych ramionkach... Dlaczego tyle nieszczescia i niesprawiedliwosci spadło na ta mała dziewczynke? Kiedy pomysle, ja mam mnóstwo ubran, butów, ksiazek, płyt, wszystko... A ona nie posiada nawet bucików na zime... Z oczu popłyneły łzy... Wiem, że w przyszłym miesiacu, jak tylko pojadę do babci, do Pobiedzisk, też ja odwiedzę... Wyciagnęłam mój karton, schowany na dnie szafy... Sa ta pluszowe misie, kilka lalek - zabawki, których żal mi było wyrzucić... Pamiętam jak tata przywoził mi lalki Barbie z Berlina... Zawsze miałam te oryginalne, teraz wiem, że będzie się nimi bawiła inna dziewczynka, że bardziej ich potrzebuje niż ja w jej wieku... Mam nadzieję, że dzieki temu choć na chwilkę usmiechnie się i poczuje odrobinę szczęsliwsza... Pomagajac jej, czuję, ze pomagam sobie... Ona niczego nie wymaga, o nic nie prosi... Tylko te duże, smutne oczy...

 

18 września 2005   Komentarze (21)

...

Na wstępie chciałam przeprosić wszystkich zagladajacych tutaj i szukajacych mojego komentarza na blogach za nieobecnosc... Celowo nic nie pisałam - ponieważ nie mogę poswiecić już tyle czasu na regularne blogowanie i komentowanie... A to stało się częscia mojego życia i bardzo brakuje mi wszystkich, choć tak odległych pozamykanych w blogowych domkach... To co piszę jest moje, dla mnie, dla tych co rozumieja, co potrafia zrozumieć... Wiem, że sa osoby, które czekaja na notki z niecierpliwoscia... By przeczytać, a nie tylko dla zasady komentarz za komentarz, choć i tacy się znajduja... Matura... 3 lektury tygodniowo... Epoka w miesiac... Brak czasu na cokolwiek... Na sen...  Niby egzamin jakich jeszcze wiele przede mna... Ale od niego zależy spełnienie moich marzeń... Dlatego musiałam ograniczyć blogowanie... Liczę na wyrozumiałosć, niecałkowite zapomnienie... W miarę czasu i możliwosci będę zagladała na Wasze blogi - to mogę obiecać :) Blog to praktycznie jedyna namacalna forma Dotyku_Anioła... I wbrew pozorom wcale nie zanikam...

Wspomnienia... Intensywniejsze niż zazwyczaj... Choć pył bezlitosny zasypuje je niepostrzeżenie... Minał rok... Podszepty chwili... Tęskne westchnienie - jakby za szczęsciem - ginie... Coraz częsciej odwiedzam Ogród Botaniczny - moja oazę... Zasłuchana, zamyslona, wyciszona, spokojna - siedzę na brzegu zielonej ławki pod osłona kasztanów... Zatopiona w lekturze, a włosy rozwiewa mi wiatr... Widzę już oznaki zbliżajacej się jesieni - czerwienieje jarzębina, złoca się liscie, brazowieja kasztany... Jest pięknie... Powinnam być szczęsliwa... I jestem, choć jeszcze czasem cień smutku zamyka mi oczy i przesłania usmiech... Miłosć nie czeka na nadzwyczajna okazję, wykorzytuje te mało znaczace... Czas tak szybko mija... Rok temu pewnie trzymałam Kubę za rękę, czułam jak deliktanie mnie głaszcze i drżałam od tego dotyku... Teraz przy mnie kroczy ktos inny... Wszystko sie zmienia... Zapominam, choć Kuba dzwoni, pisze... Kolejne wrzesniowe daty przypominaja nam o najpiękniejszych chwilach spędzonych razem, wtulonych... Rok temu... Każdy dzień przynosi dawne wspomnienia, pamięć o smsie, słowie, spojrzeniu, dotyku, pocałunku...

Ulica donikad... Slepy zaułek...

ZBYT WIELE NICZEGO...

 

13 września 2005   Komentarze (20)

...

Szare gołębie przynosza szarym ludziom skrzydlate mysli...

Prawie 3 tygodnie braku dostępu do Internetu... Moja nieobecnosc, lub przywiazanie do komputera chwilami... Ponad 400 zł zainwestowane w komputer... I wreszcie wszystko jest tak jak powinno być, a ja nadrabiam czytanie blogów, do których nie miałam dostepu przez tak długi czas...

Nigdy nie sadziłam, że kartka papieru może przyniesć tyle radosci... Zapisana drobnym, starannym pismem... Malenkimi, prostymi niebieskimi literkami... Tak innymi od tych czarnych, z gg... Czy tych 160 smsowych... Te literki, wyrazy, zdania to skreslone mysli... Tak wiele wyczytałam... Miedzy wierszami... Ciepło słów... List, który bym niespodzianka, zaskoczeniem, który przyniósł mi wiele szczescia... I obiecany rysunek... Obiecana zakochana swinka... :) I widokówka znad morza... I tylko szukanie chwilki wytchnienia - by napisac odpowiedz... Noelowi...

Remont na dzien dzisiejszy zakonczony... Choc brakuje jeszcze kilku rzeczy... Jakiegos miłego, pluszowego dywaniku, lampy, z której bedzie saczyło sie rozproszone swiatło, zdjecia, na które czeka pusta antyrama... Takie drobnostki, na które jeszcze przyjdzie czas... Tak wiele zrobiłam... Frontowa sciana pomalowana na żółto... Z tych duluxowych kolorów swiata - Złoto Egiptu... Zasuszone, wiszace główkami do dołu róze znalazły już swoje stałe miejsce... Na parapecie stoja kwiaty w kolorowych doniczkach... Ręcznie malowane butelki poukładane na półce, a na biurku Aniołki... Na scianie wisza zdjecia, te na których wspomnienie usmiecham sie... Muszle ułożone w dużej szklanej misie... Meble pozapełniane... Choc trudno przyzwyczaic sie do lustra, które jest wieksze ode mnie... Ozdobne pudełka, pudełeczka i kartoniki... Zrobiło się tu przytulnie, miło i bezpiecznie... Taka moja oaza, kacik dumania...

Czasami wystarczy usmiech... Czasami wystarczy przytulenie... Chwila rozmowy... Musniecie dłoni, ust... Przejażdżka rowerem... Spacer... Posiedzenie na ławce w pobliskim parku... Pójscie do ZOO... Leżenie na łace i wpatrywanie sie w niebo... Wspólny obiad w restauracji... Splecione dłonie... Wylegiwanie sie w łózeczku z kieliszkiem greckiego wina, o rubinowym kolorze i aksamitnym smaku... Zapewnienia... Powtarzanie... Zdobywanie pewnosci...

Czy ja juz komus powiedziałam, ze jestem szczesliwa?

 

01 września 2005   Komentarze (22)
Blogi