Wszystko powróciło... Wystarczyło jedno słowo... Jedno wspomnienie, by rozsypać się jak domek z kart... Ale upajam się tym bólem... To jak skrajny masochizm... Boli, ale to przyjemny ból... Wszystko powróciło, jak fala... Wspomnienie jego dotyku... Zadrżałam... Poddaję się temu, a po policzkach płyna łzy... Wygrzebałam opowiadanie... Kolejne, tym razem o Nim... Już jest lepiej... Dużo lepiej... Nauczyłam się naprawdę bardzo ważnej rzeczy... Używać czasu przeszłego... Już nie mówię jest, teraz myslę on był... Chociaż wypowiadajac te słowa, oczy mam szkliste... Ale to już było... I nie wróci więcej...
21.09.2001r.
„Pierwsze wyjscie z mroku”
Może zgubiła się... Może zabrnęła w mrok... Wymieszała z błotem krew... Ocalała mimo to... Bo gdy tylko pomysli o tych łagodnych, szarych oczach od razu serce bije jakby mocniej... I to teraz gdy wszystko zaczęło tracić sens. Obudziła się by żyć. Już nie żyje umierajac z każda chwila z bólu, samotnosci i tęsknoty. Tylko za czym tak mocno tęskniła? Czasami woli być sama, w towarzystwie sobie tylko znanych głębokich przemysleń. Nauczyła się umierać w sobie, a teraz jest ktos, kto mówi „czekam” i „tęsknię”. Co znacza te słowa? Puste wyrazy, czy przepełnione czułoscia wyznania... Nie umie jeszcze odpowiedzieć na te pytania. Musi poczekać. Czekanie sprawia, że gorzknieje cała słodycz w nas... Już nie musi ukrywać całego strachu, nie stoi na rozstaju dróg. Raczej przed drogowskazem. Duże ułatwienie, choć watpliwosci, która drogę wybrać pozostaja. Czy będzie mogła zawrócić? Wyciagała do Niego rękę, by wyciagnał ja z otchłani bólu. A On po prostu pojawił się znikad, tylko był, trwał. Znowu mysli o tych przenikliwych oczach. O tym jak czuła się bezpieczna będac przy nim. Wiedziała, że cały swiat może runać, ale jesli On będzie trzymał ja w ramionach, przytulajac to nic nie może jej się stać. Kiedy wtula się w jej włosy i opiekuńczo przygarnia do siebie. Modliła się by czas stanał w miejscu, ale zegar dalej bił... Nie był jej sprzymierzeńcem. Bezlitosnie odliczał minuty dzielace ich od rozstania. Wydawało jej się nawet, że przyspieszał jakby czerpał złosliwa satysfakcję z tego że rozdzieli ich nie wiadomo na jak długo. Wiedziała, że musi odejsć. On też to wiedział... Złożył delikatny pocałunek na jej skroni... Ale nie wypuscił z objęć... Stali dalej razem w mroku, nic nie mówiac, nie poruszajac się. Musiała isć... Nie obejrzała się ani razu... Wiedziała, że nie zniesie widoku jego samotnie stojacego wsród ciemnosci. Pewnie włożył ręce do kieszenie, cóż miał z nimi zrobić? Teraz gdy nie mógł jej dłoni pochwycić w swoja... Szła zmartwiona, zagubiona, ale szczęsliwa. W końcu ktos gdzies na nia czekał. Ale jak długo poczeka? Kiedy znowu go zobaczy? Za kilka dni, tygodni, miesiac? Tego nie wie... Gubi się w uczuciach.. Swoich i jego. Pragnie znów wtulić się w niego i zapomnieć o całym swiecie pełnym bólu, cierpienia i samotnosci... On chce być szczęsliwy, ona wychodzi z mroku...