zagadka
Gdy wymawiasz moje imię - przestaję istnieć... Kim jestem?
Spojrzenia niespojrzane... Marzenia spełnione... Sny słodkie... Romantyczna, uczuciowa, wrażliwa... Cała ja... Trochę zagubiona w otaczającym mnie świecie... Z mojego okna bliżej jest do gwiazd... Nauczyłam się, że mogę robić wszystko dopóki nie krzywdzę innych ludzi...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
Gdy wymawiasz moje imię - przestaję istnieć... Kim jestem?
Rekolekcje się skończyły... Pozostały, przeciażenie strun głosowych i oczekiwanie, bo już za miesiac zaspiewamy ponownie razem... Magia... To była odskocznia od wszystkiego... A dzis powrót do szarej rzeczywistosci... Powrót do zwykłych mysli kłębiacych się po głowie... Wiadomosć została... Przemilczana... Chociaż wie, że czekam na odpowiedz... Pomyslałam, że przecież mogła nie dojsć, tak jak wiele do mnie nie dochodzi, kiedy jestem zniedostępniona... Wystarczyło, by odłaczył komputer od pradu... Wysłać jeszcze raz? Sama nie wiem... Ja już nic nie wiem... A dzisiaj? Dzisiaj umyłam włosy żelem pod prysznic, chociaż buteleczka z szamponem stała tak blisko... Nie umiem już normalnie funkcjonować, a on zapewne nie chcac palić za soba mostów, nie ułatwia mi życia... Dlaczego ja wszystkich mężczyzn porównuję do niego?! Dlaczego?! Potem odchodza... Jeden po drugim... Bo nie sa tacy jak on...
Czytam Harrego Pottera... Jeszcze raz każdy z pięciu tomów... Po kolei... Po raz piaty... Ogarnia mnie lekkosć... To nie jest łatwa ksiażka dla dzieci o szkole magii i czarodziejstwa... Nieee... Zawiera w sobie niesamowita głębię... Wieloznacznosć mysli, ukryty sens... Choć nie da się tego odkryć po pierwszym przeczytaniu... Najbardziej urzeka mnie to, że czytajac za każdym, kolejnym razem odkrywam cos nowego... Nowa prawdę, obecna w moim życiu... Pani Rowling: Dziękuję... Dziękuję za Harrego Pottera..
Może przekonam niektórych do małego, uroczego czarodzieja, zamieszczajac kilka cytatów z ksiażek, które wypisywałam dzisiejszej nocy... Ten pierwszy, pogrubiona, drukowana czcionka dostanie Kuba... Dzisiaj... Może jutro...
A który cytat podoba się Wam najbardziej?
1. "OBOJĘTNOSĆ I LEKCEWAŻENIE CZĘSTO WYRZADZAJA WIĘCEJ KRZYWD NIŻ JAWNA NIECHĘĆ..."
2. "Zapomniałem tylko... Że istnieja rany zbyt głębokie, by mogły się zabliznić..."
3. "- Takie cierpienie dowodzi, że wciaż jestes człowiekiem! Taki ból jest częscia człowieczeństwa...
- A więc... Ja... Nie... Chcę.. Być... Człowiekiem!"
4. "Nie musisz się wstydzić tego, co teraz czujesz... Przeciwnie to, że odczuwasz taki ból, jest Twoja największa siła..."
5. "Ależ obchodzi Cię... I to tak bardzo, że czujesz jakbys się miał wykrwawić na smierć..."
6. "Ci, których kochamy nigdy nas nie opuszczaja..."
7. "Co ma być to będzie, a jak będzie, to jakos sobie damy z tym radę..."
8. "Jesli cos gnije od wewnatrz, nic na to nie poradzisz..."
Mała infekcja gardła... Miejsce to samo co wczoraj... Zgranie naszych głosów? Idealne... Spiewam z nim drugi raz w życiu, zgrani jestesmy tak, jakdyby nigdy nie potrafilibysmy spiewać osobno... Po przeczytaniu notki unloved.one rozpłakałam się... I bardzo długo nad tym myslałam... Ale poczułam jakas wewnętrzna siłę... Bo żyję złudzeniami, albo się ich pozbędę, albo nadal pozostanie we mnie ta niepewnosć... Niech zabije we mnie tlace się resztki jego... Pomyslałam o pierwszych zdaniach rozpoczynajacych tamta notkę... I zostawiłam Kubie wiadomosć na gadu:
"Nie wiem dlaczego piszę... Ale czuję... Czuje, że muszę... Wiem, że przy rozstaniu zawsze się mówi tak dla formalnosci... O przyjazni... Tej, której nigdy nie będzie... Ja nie wiem czy się łudzę... Czy karmię zludnymi nadziejami... Chyba jednak tak... Czy cos z tego... Cos z nas, z tego co było może jeszcze być? Może powrócić? Jakakolwiek będzie Twoja odpowiedz, wiedz, że ja na nia czekam... I będę czekała... Bo nadal czuję do Ciebie to co czułam... Niby trzeba zapomnieć, a przynajmniej nie dawać sobie powodów do przypominania... Ale tak trudno, kiedy żyje się tym co było... Bo ja nadal Ciebie kocham..."
Czekam na odpowiedz i jednoczesnie widzę, że on jest dostępny... Odpowiedz, która być może nigdy nie nadejdzie... Liczę na NIE... Wtedy to będzie... Ostateczny... Definitywny... Koniec... Ale zarazem i poczatek... Zapisywanie przeze mnie nowego rozdziału w życiu...
Beksiński został zamordowany... W Warszawie, w nocy... Już nigdy nie stworzy nowego obrazu, żadnej rzezby... Wspaniały artysta, autor cudownych, wieloznaczych, głębokich obrazów, które poznałam zaledwie kilka miesięcy temu... To smutne... Taki też był temat dzisiejszych rekolekcji smierć... Ćwiczenie działajace na swiadomosć wtrzasnęło mna... Siedzenie w zmimnym kosciele, słuchanie mrocznej muzyki i wyobrażenia o smierci... O tym, że oddycham... Głęboko wciagam do płuc powietrze i powolutku je wydycham... Widzę na srodku koscioła trumnę... Wokół niej ludzie, znajomi, przyjaciele... Wszystkich znam... Kwiaty... A w tej trumnie... Ja... Wynosza mnie z koscioła, prowadza na cmentarz... Wkładaja trumnę do wykopanego wczesniej grobu i przysypuja ziemia... Ludzie się rozchodza, a tam w dole... Następuje proces rozkładu ciała... Nie będę tego wszystkiego opisywać, ale bardzo mna wstrzasnęlo to przeobrażenie... Od człowieka, przez szkielet aż do prochu...
Zaplotłam warkoczyki... Przebrałam się w błękitna piżamkę z owieczkami... Przetrwam tę noc...
Jest dobrze... Jest zajebiscie dobrze... Moje nastroje zmieniaja się bardzo szybko... Wczoraj płacz... Dzisiaj smiech... Ciekawe, co będzie jutro? A dzis rozpoczęły się rekolekcje... Po tym jednym dniu mogę stwierdzić, że najlepsze z wszystkich przeżytych... Znowu spiewam... W grupie około 20 osób, gdzie spiew to zabawa, tańczymy, chłopcy graja na gitarach, bębnach i nikt nikogo się nie wstydzi... Znowu poznałam kogos... Znowu poprzez zbyt długie i zbyt uważne przygladanie się sobie, potem przez niesmiały usmiech... W końcu usiadł obok... A potem już zawsze wracał na to miejsce... Miejsce, które znajduje się obok mnie... Fascynacja... Minie wraz z końcem rekolekcji... Chociaż? Ale w tej chwili jestem szczęsliwa i niech tak pozostanie... Jak najdłużej... A on? Spiewa cudownie, silnie, rytmicznie, czysto... Dokładnie go słyszę, stoi obok, lekko za mna... Na tyle blisko, że dotykamy się... Najmilsze wspomnienie dzisiejszego dnia? Kiedy spiewał mi prosto w uszko "To co dobre" Kasi Kowalskiej, a ja oparłam się plecami o niego i cichutko nuciłam razem z nim... Zabawne, nawet nie znam jego imienia... Ale chciałabym, jutro usiasć na tym samym miejscu...
P.S. Miała powstać notka o Harrym Potterze, ale z powodu obecnego błogostanu, zamieszczenie notki o czarodzieju zostaje opóznione... Pozdrawiam!
Tak rodzinnie zrobiło się w domu... Przed chwila skończylismy cała rodzina grać w "Chinczyka". Tak zupełnie jakby nic się nie stało... Tak sielankowo... W dodatku na zwycięzcę czekała nagroda w wysokosci 10 zł... Oczywiscie wygrałam (ech... jak to się mówi, kto ma szczęscie w grach nie ma go w miłosci...) i mój skromy budżet na ten miesiac wzrósł o tę sumkę...
Szkoda, że noc nie była taka spokojna... Przebudziłam się o drugiej... Po policzkach spływały łzy... Znowu płakałam przez sen... Usiadłam pod oknem, oparłam się plecami o kaloryfer, na kolanach trzymałam poduszkę a w objęciach pluszowego misia... I płakałam... Nie wiem jak długo... Zasnęłam zmęczona płaczem... Obudziłam się rano na podłodze, skulona... Taka samotna... Nikomu nie potrzebna... A ja chcę by mnie ktos przytulił... I już nie chodzi wcale o niego... Po prostu nich mnie ktos przytuli... Niech mnie ktos pokocha...
Przegladałam dzisiaj stare zdjęcia... Sprzatałam pokój... Posegregowałam kartki i karteczki leżace na moim biurku... Znalazłam kartonik z moimi skarbami... Odkurzyłam półki... Wspominałam, ogladajac dyplomy, wyróżnienia i swiadectwa z kolejnych szkół... Umyłam puchary i wyczysciłam medal... Złoty medal za zdobycie pierwszego miejsca w Turnieju Tańca zorganizowanego przez Klub Tańca Towarzyskiego "Finezja"... Uwielbiam tańczyć... Ale już nie udzielam się w konkursach jak kiedys... Nie mam czasu wymyslać układów choreograficznych, nowych kroków... Zamiast tego idę na zajecia areobiku i oszukuję siebie, ze znowu tańczę... Ja wolę spiewać... Teraz zostały mi tylko płyty z podkładami muzycznymi, dozodorant w ręce i spiewanie w moich czterech katach... Ale spiew to moja prawdziwa pasja... Teraz tylko tak dla siebie, czasem dla kogos... A przecież niedawno stałam na scenie, w blasku reflektorów, z chórkiem za moimi plecami... I spiewałam dla tłumów na koncertach charytatywnych... Stremowana, nieraz bez odsłuchów i niekompletnie opanowanym tekstem... Ale byłam szczęsliwa... Nie bałam się eksperymentować... Cóż to chyba z czasem się zmienia... Bo teraz... ?
Zacznę więcej pisać... Więcej moich tekstów, opowiadań... To co jest w tej chwili na tym stosiku karteluszek wkrótce znajdzie się tu... Nie wiem po co, nie wiem dlaczego... Po prostu... Bo tak... I już!
Obcy kraj
Obce miasto
Obce ulice
Wyludnione korytarze
Czarne noce
Złe oblicza
Mury bez okien
Bezsenne noce
Lodowate zimno
Ty
Bardziej obcy...
Szczęscie... Chwila ulotna... Ale jaka cudna... Wróć chwilo szczęsliwa i twaj... Bo było tak błogo... Czasami chcemy zatrzymać czas... Chcemy trwać w jednej chwili... A kiedy już ona minie wspominamy jak było pięknie... Ja często spogladam za siebie... Zatrzymuje się i zatapiam we wspomnieniach... Chciałabym uchwycić w ręce moje życie... Przyjrzeć się mu... Ujrzeć wszystko, czego nie chciałam ogladać przez te ostatnie dni... Czy widział ktos kiedys, jak Anioły płacza?
"Uczucia, których nie możemy skierować na zewnatrz, zwracaja się przeciwko nam..."
[Podręcznik - Przysposobienie Obronne - str.115]
Dzisiejszy dzień włożę do szufladki z etykieta "udane"... Wystarczy drobny gest, aby uczynić mnie szczęsliwa... Przepuszczenie w drzwiach przez uroczego mężczyznę... Głębokie spojrzenie jego oczu w moje... Usmiech... Ale nie taki zwyczajny... Kiedy się usmiecha to nie tylko usmiechaja się jego usta... Ten usmiech najbardziej zauważam w oczach... Radosne, pełne blasku, jak iskierki... Które zapaliły się... Tak nagle... I czule wypowiedziane "witaj"... Tylko tyle bym mogła stwierdzić, że jest dobrze...
"Jesli sadzisz, że nie masz szans osiagnać tego czego chcesz najprawdopodobniej nie osiagniesz tego, ale jesli wierzysz w siebie to będzie Twoje..."
Brakuje mi tylko jednego... Wiary w siebie...
I spokojnego snu... Chociaż dzisiaj pewnie zasnę szybciutko... Po godzinie siłowni i areobiku zaczynam czuć każdy mięsień...
Kiedy chcemy złapać motylka... Gonimy go, biegamy za nim... A on... Ucieka... Może w końcu uda nam się go zlapać... Choć będzie to kosztowało sporo naszego wysiłku, a motylek będzie szukał tylko sposobnosci, by wymknać się i uciec... Co innego gdy usiadziemy cichutko i spokojnie... Bez ruchu... Wyciagniemy rękę... Może to trochę potrwać, ale motylek sam przyleci i usiadzie nam na ręce... Tak chyba jest z miłoscia... Ale możemy mu pomóc... Ubrać się w kolorki, które moga przywabić motylki bliżej... A mój motylek? Okazał się tylko cieniem jakiegos owada... Walentynki... Wysłałam mu... Nie raczył się odezwać czy odpowiedzieć... Bo nie liczę puszczenia sygnałku... Nie wiem dlaczego ludzie uzależniaja swoje szczęscie od ilosci kartek dostanych w tym dniu... Ja dostałam sporo "walentynek" ale nie czuję się przez to szczęsliwsza... Nadal jestem sama... Nawet z gadu-gadu nie mogę się połaczyć... Próbuję dokładnie od godziny, a słoneczko tylko mruga... Żółte - czerwone - żółte - czerwone - żółte - czerwone... Ech... Przespijmy ten walentynkowy wieczór... Dobranoc...