• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Dotyk... Ten nieodczuwalnie wyczuwalny...

Spojrzenia niespojrzane... Marzenia spełnione... Sny słodkie... Romantyczna, uczuciowa, wrażliwa... Cała ja... Trochę zagubiona w otaczającym mnie świecie... Z mojego okna bliżej jest do gwiazd... Nauczyłam się, że mogę robić wszystko dopóki nie krzywdzę innych ludzi...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Grudzień 2010
  • Sierpień 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003

Archiwum luty 2006

< 1 2 >

...

Ogniscie, barwnie, spokojnie... Mówia, że kochać jest niemodnie... A gdzies tam daleko jest ten, z którym byłabym szczęsliwa, za daleko... I wiem o tym... I on chyba też wie... Ja nie chcę pływać w morzu nieczułosci... Ja już nie zagubię się w Twoich myslach...

Pragnę Jego nieobecnosci, jak najdłuższej, najbezpieczniejszej... Najmilszej... Pragnę spokoju... Nie wrogich spojrzeń, słów uznajacych mnie za czyjas własnosć... To nie jest tak, że jak ktos już zasmakował innego życia, będzie chciał się zmienić, prawda? Dla kogos... Dla mnie...

Tęsknię za Jego dotykiem... Przeniknał we mnie... Przesiakłam Nim... Pielęgnuję Jego zapach w pamięci. Uwielbiam ten głód, jaki odczuwam, będac blisko... I dalej...

Na wystawie zobaczyłam mały samochodzik... Hmm... Taki jakim bawia się chłopcy w pewnym wieku... Niebieskie Subaru Impreza... W głowie zdjecia tego samochodu od Niego i słowa, ze spełni kiedys marzenie i będzie takim jezdzil... I chciałam kupić... Dla Niego... Bez okazji od tak... Ale przecież... Ja zawsze... Cos dla Niego mam... Nawet dla Jego mamy storczyk na kuchenny parapet - niepodarowany jeszcze... I nie chcę nic w zamian... Ale czasem wystarczyłoby pomysleć troszkę... Bo ja daję cała siebie... Mam Jego na chwilę... Nie na dłużej... Na smsa mogę liczyć w przypływie czułosci... Na Dzień Kobiet zamiast kwiatka... I kupię dla siebie tulipana... Tak jak walentynkowe czekoladowe serduszko - sama sobie... I tylko trudniej będzie mi spojrzeć sobie w oczy... Tyle...

Wybrać się wreszcie z Bogiem pod rękę na długi spacer?

Nie czytam już ksiażek o miłosci...
Nie wierzę...

 

25 lutego 2006   Komentarze (14)

...

Mężczyzna to wzrokowiec, który uwielbia patrzeć na kobiece ciało... Kochanie, ale do tych bucików to koniecznie musisz założyć mini... A ja niczego nie muszę...

Uporzadkujmy wszystko... Swetry i jeansy przez okno w kuchni, garnitury i płaszcz zimowy w stronę podwórka, a znajaca Twa bliskosć bieliznę sama odprowadzę w objęcia kontenerów...

Pozycja embrionalna próbuje przypomnieć sobie poczucie bezpieczeństwa... Zamknij mnie w swoich ramionach, w przedramionach Twoich... Chłodna dłoń na rozpalone usta...

Co mam zrobić, żebys Ty mnie... [?]
Dokładnie tutaj, w tym miejscu... Pękiem pomalowanych wodoodpornym tuszem rzęs...

Wieczory się mienia inaczej... Kolory... Rozparte między balkonami... Suszace nasze tajemnice... Strzępki anielskich skrzydeł... Zaczaruj mnie...

***

Dzwonił chirurg... Wynik w poniedziałek... Ze wstępnych ustaleń - przewlekłe zapalenie węzłów chłonnych... Nie chłoniak... Nie ziarnica... Nie nowotwór... Mogę już odetchnać?

 

24 lutego 2006   Komentarze (15)

...

Przytulę do policzka dłoń, by dotyk jego na skórze cała noc przy mnie został... Tylko ten czas pomiędzy palcami... Tęsknię między jednym łykiem herbaty a drugim, który daje mi znać, że za chwilę możesz wyjsć...

Stopami nieba nie dosięgniesz...
Pieszo gwiazd nie dogonisz...

Jesli odchodzisz, zabierz oddech... Bez Ciebie jest mi niepotrzebny... Myslałam o odejsciu, zostawieniu, zniknięciu, uwolnieniu, oswobodzeniu... Moim... Bo nie warto... Za bardzo kocham a on za słabo... Co mam zrobić, żeby z Toba... Zatrzymywać czas... W półsekundzie, w pół uscisku, w najpełniejszym pocałunku...

Mężczyzna tak łatwo zapomina o tym, co mówił chwilę wczesniej, bo nie przywiazuje do tego wagi, czy zwyczajnie chce sprawić ból? Potem udaje, że nic się nie stało...

Dojrzeję ja... Dojrzeje on... Dojrzejemy... Wydoroslejemy...

Pachnę pomaranczami, tęcza zawisła gdzies na szyi... Zlizuję okruszki umazane czekolada... W powietrzu zawirowało... Roziskrzyło... Zamykam oczy, a Ty jak złodziej podchodzisz do mnie i czekasz aż...

Spodobało mi się TO...  Zastanawiam się... I sama nie wiem... A kusi... Hmm...

 

22 lutego 2006   Komentarze (16)

...

Już po wszystkim... Jak zły sen... Poddenerwowana już wczoraj... I chciałam porozmawiać z nim przed zasnieciem... Poswiecił mi całe 6 minut... A praktycznie obcy męzczyzna rozmawiał ze mna do pozna w nocy, bo mój nie potrafił... Rano spięta, wystraszona... W szpitalu wejsciem dla personelu, by uniknać rejestracji i czekania w kolejce... Przywitana przez dyrektora, zbadana przez ordynatora... Czekałam na zakończenie skomplikowanej, przedłużajacej się operacji... Na zwolnienie bloku operacyjnego... Zwróciłam uwagę na mężczyznę... Przychodzacego obok automatów z napojami, jedzeniem... Miał piękny usmiech...

Cały czas był ktos ze mna... Z poczatku rodzice, potem lekarz, pielegniarki nie spuszczały mnie ani na chwilę z oka... Dostałam własna, osobiosta siostrę oddziałowa - swojego Anioła Stróża... Niepewnie weszlam na blog operacyjny... Przebrałam się  w wielgachny kitel, założyłam ochronne obuwie i czepek... Napisałam smsa do Kuby... Że już przygotowuja mnie do zabiegu, że za chwilę dostanę znieczulenie, strasznie się boję i bardzo go kocham... Odpisał niemal od razu... "Ja Ciebie też... Będzie dobrze :*" Rozpłakałam się...

Sala operacyjna... Ogromna... Na srodku łóżko... Pełno tacek z dziwnymi narzędziami... Monitory, przyrzady, aparatury, stojaki... I dwie wielkie, okragłe lampy... Położyłam się, a moja Siostra Czuwajaca trzymała mnie za rękę i nie pusciła aż do konca zabiegu... Przyszedł chirurg... Miał ciepły, kojacy głos... I niesamowite oczy... A może maseczka ochronna i czepek sprawiły, że widzę je nadal kiedy zamknę swoje?

Bardzo bolało... Najdłuższa z igieł jakie kiedykolwiek widziałam... Nie kryłam łez, ale one wcale nie przynosiły ulgi... Widziałam wszystko... Naciecie skóry, krew, narzędzia chirurgiczne zatapiajace się w mojej skórze, zszywanie... Pobieranie tego wycinka, dosyć sporej zakrwawionej gabeczki... Wszystkie te czynnosci odbijły się w dużych okularach mojego Anioła Stróża... Znieczulenie działało... Czułam delikatne szarpnięcia, dzwiek rozwierajacych się nozyczek i polecenia chirurga... Ale pojawiły się komplikacje... nie mozna bylo wyłuskac tego wezla... Trzeba bylo podwojnie znieczulac, bo on uciekal... Trzeba było nacinać więcej, mocniej, głębiej... I próbować go przyciac od odpowiedniej strony... Słyszałam jak pielęgniarka powiedziała, że spada mi cisnienie, scisnełam mocniej rękę Anioła Stróża... I usnęłam... Przebudziłam się słyszac głos chirurga... Opowiadał o swoim synku, zaszywajac mi ranę... Powoli podniesli mnie i usiadłam na łóżku... Wokół było mnóstwo krwi... Pielęgniarka zmywała ja ze mnie...

Wstałam powoli... Poszłam się przebrać... Cały czas majac pielęgniarkę Anioła czuwajacego obok... Zakręciło się w główce... Zrobiło się niedobrze... Poprosiła bym usiadła... Widziałam mnóstwo plamek przed oczami, wszystko zaczęło wirować... A ja przestałam normalnie słyszeć... Zaczęłam oddychać gwałtowanie, nie mogac złapać powietrza... Otworzyłam oczy... Znajdowałam się w pokoju wybudzeń... Na dłoni klipsy... Maseczka z  tlenem na twarzy... Podłaczona do aparatury... Widziałam na monitorze linie uderzeń mojego serca i słyszałam ten charakterystyczny dzwięk... Osobista Siostra Oddziałowa głaskała mnie po głowie... Wytłumaczyła, że straciłam przytomnosć... Nerwy, emocje, 17h bez jedzenia i picia... Przyszedł chirurg... Sciagnał czepek i maseczke... Mogłam zobaczyć człowieka, który mnie operował... Ze zdziwieniem stwierdziłam, ze to ten sam przystojny męzczyzna, na którego uwagę zwróciłam przed automaten z batonikami... Oprócz pięknego usmiechu ma niesamowite oczy... I to wcale nie zasługa chirurgicznego stroju...

Podziękowałam jej, ucałowała i przytuliła mnie mocno... Chirurg przyszedł podał rękę i powiedział, że byłam bardzo dzielna... Za tydzien zdjecie szwów...  Codziennie zmiana opatrunków... Chcę odwdzięczyć się im za troskę... Pięknym bukietem kwiatów...

Dziekuję za bycie przy mnie w tych trudnych chwilach... Wam... Za dobre słowa, otuchę, modlitwę... Teraz czekam na najważniejsze wyniki... Własnie tych pobranych gabeczek... Dzisiaj jechały karetka na sygnale do badan... Jesli uda się wszystko przyspieszyć będa jeszcze w tym tygodniu...

On poswiecił mi dzisiaj cale 15 minut i 3 smsy... I chyba bardziej spławiajaco niż z troski kazał isć do łózeczka odpoczywac... A teraz zmienia statusy, bawiac sie przy tym przednio... Agatka...

 

20 lutego 2006   Komentarze (15)

...

Otulona jego zapachem... Czuję go na sobie... Na ubraniu... Na poduszce... Przesiaknieta nim... Wytulona, tulona, odtulana... Dopiłam kawę z jego kubka, wynioslam talerzyki... Dzien spędzony u mnie... I prezent dostałam - niezapowiedzianie niespodziewany... Plyte z jego muzyka, z jego piosenkami... Z dedykacja dla mnie i buziakiem... Wiem ile nocy siedział i je tworzył... A jest cudowna, słuchalismy razem, a ja zapragnełam pojsc na dyskoteke i wytanczyc się za wszystkie dni...  I pomyslał o mnie, nagrywajac ja... Tak sam z siebie... :) Uspakajał sama obecnoscia... Do tego stopnia, ze lezac w lozku, ogladajac Epoke Lodowcowa, przytuleni - a ja usnełam... Z główka na jego piersi... Objęta... A on glaskał... Gdy się przebudziłam usłyszałam, że kocha i dobrze mu ze mna... Przyłożył wargi do policzka, potem dłon do czoła i zapytał jak się czuję... Odpowiedziałam, że dobrze... A on przykrył kocykiem i utulił mocniej stwierdzajac, ze wychłodziłam się... Ale przy nim nie było zimno... Tesknie juz... Przyjrzałam się jego dłoniom... Silne, meskie, spracowane aż do krwi... I chyba kremik do rak mu sprezentuje, bo nie dba o nie... Uwielbiam słyszeć jego smiech, patrzec głeboko w jego oczy... I przysięgłabym - dzisiaj miały odcien zieleni... Szczęsliwa... Rozanielona...

I zapomniałam o tym, czym żyłam przez ostatni tydzien... Z ordynatorem wszystko zalatwione... Przyspieszona cała procedura... Sala operacyjna wykupiona... Poniedziałek 8:30 będę miała ten zabieg... Rozmawiałam z dyrektorem... Mówił, że to najnowoczesniejsza sala w Poznaniu... Za kilka miesiecy odbeda sie tu pierwsze transplantacje płuc... Jednak się boję... Wiem, że jestem w bardzo dobrych rękach, mam zapewniona opiekę... Ale przeraża mnie to nacięcie, pobranie,  krew, szwy, opatrunek... W dodatku będę przytomna przez cały czas... W pełni swiadoma... Mam nadzieję, że uda mi się wysłać smsa jeszcze przed samym znieczuleniem... Myslami przy nim...

 

18 lutego 2006   Komentarze (14)

...

Wyniki sa... Zapłacone podwójnie i dlatego dzis a nie we wtorek... Od razu... A ja wystraszona... Kuba dopytywał się o każde szczegóły... Napisał, że przecież jestesmy razem więc chce wiedzieć co się dzieje... A ja wpatrywałam się w monitor w bezruchu... Czy można być z kims nie wiedzac o tym? Nigdy nikt z nas nie nazwał tego co jest między nami... A nagle wczoraj padło słowo zwiazek... Powiedział, że chce wiedzieć co myslę, co czuję... Poprosiłam, żeby mnie zostawił... Żeby odszedł, nie przechodził tego ze mna... Odparł, że nie zostawi mnie w takiej sytuacji, że jak może odejsc, kiedy wydaje mu się, że potrzebuję drugiej osoby... Ale odnosi wrażenie, że nie mówię mu wszystkiego... Jednak jest przy mnie... I kiedy siedzialam w tej wielkiej poczekalni napisał smsa... "Wiesz co Ci powiem Słoneczko? Tęsknię za Toba..." Poprosił o spotkanie jutro... Ale on ma egzaminy, nie wiem co będzie ze mna... Wstepnie staneło na sobocie... Chociaż nie wiem co mu powiedzieć, jak się zachować... Przerasta mnie to... To trudne dla nas... A on chyba zaczyna rozumieć...

Natalka: Boję się...
Kubus: Ja boję się o Ciebie...
Kubus: Musimy być dobrej mysli...
Natalka: Muszę być dzielna...
Kubus: Jestes... Jestes wyjatkowo dzielna...

Miało nie być żadnego lekarza do wtorku.. Rano telefon od ciotki... Powiedziała, że jak lekarz zobaczył stosowna kopertę zastanowił się i stwierdził, że jednak dzisiaj znajdzie czas, by mnie zdiagnozować... I tym sposobem znowu znalazłam się w luksusowym gabinecie... A miałam być na szkoleniu zorganizowanym przez Avon... Bo mogę się tutaj bezwstydnie pochwalić, że jestem trzecia najlepsza konsultantka tej firmy w naszym okregu... Nie wiem co się dzieje... Dlaczego gonia tak z czasem... Z wtorku na dzis... Usłyszałam przez przypadek urywek rozmowy telefonicznej mamy... Że chca bym nie wiedziała wszystkiego dla mojego dobra... Że mam być teraz w nieswiadomosci... Ale tak jest tylko gorzej... Bo wiem, że ukrywaja cos przede mna... Lekarz przesypmatyczny... Odstawiłam wszystkie leki... Białe krwinki zmiejszyły się znacznie... Wykluczył także toksoplazmozę i mononukleozę... Powiedział, że bez względu na to co będzie dalej, on będzie o mnie walczył - ma syna w moim wieku... Rodzice postanowili, że zrezygnujemy ze szpitala... Przeniosa mnie do kliniki - przynajmniej na jakis czas... Szukamy chirurga, do pobrania próbek wezła chłonnego z szyi... Lekarz zapewnił, że blizny nie będzie... Będa musieli naciac szyje, i dostac się do wezłow... Rozpłakałam się w domu...

 

16 lutego 2006   Komentarze (13)

...

Cały dzien ciagana po szpitalu... Widziałam ludzi poustawianych w kolejkach, oczekujacych po kilka miesięcy na swoje badania... A ja niemal od razu, bez list, bez kolejek... Widzę jak wiele daja znajomosci i pieniadze... Moja matka chrzestna jest radca prawnym szpitala... Zapłaciła... Zajał się mna sam dyrektor w swoim ekskluzywnym gabinecie... A potem... Przeswietlenie płuc, USG brzucha, szyi i pachwin... Kolejne badania krwi, tym razem wysyłane do innego miasta - na toksoplazmozę... Wyniki badan krwi we wtorek...

Zostałam przekierowania do oddziału onkologiczno - hematologicznego... Tam zajmnie się mna również dyrektor... Ale najpierw muszę mieć kompletne wyniki... Przecież tyle pieniędzy wydajemy, a nadal nic nie wiadomo... Każde badanie jest w granicach 50 - 100zł. Za konsultację prywatna z dyrektorem kolejne 150 zł wydane w 15 min... A on powiedział dzisiaj, że trzeba będzie ponacinać te węzły chłonne, by zbadać ich próbki...

Rodzice zdenerwowani, babcia płacze... Ja spokojna... Zabolało tylko to, że ukrywali przede mna wstepne podejrzenia lekarza... Ja wiem, że niby sucho, przez telefon, nie był zapoznany z wszystkimi wynikami... Jednak powiedział, że te badania sa pod katem nowotworu... Zwłaszcza te węzłów chłonnych... Bardzo szybko wzrosła liczba białych ciałek krwi...

W domu cisza...
Miałam się uczyć, a spie... Wlaczyłam komputer, zbuntowało się nawet gg....
Chciałabym by on mnie przytulił... Nie musiałby nic mówić...A jemu w głowie masaż i cos więcej, bo ma ochotę... Chociaż... Zapytał o słowa lekarza, a ja mu powiedziałam...Chciałabym by zapamiętał mnie taka jaka poznał... Nie chcę by widział mnie taka jaka jestem teraz...

 

15 lutego 2006   Komentarze (15)

...

Zacznę od Walentynki dla blogowiczów... TU...

Z życzeniami odnalezienia tego najprawdziwszego i najsilniejszego ze wszystkich uczuć... Prawdziwej miłosci...

Sklepy pelne serduszek, pluszaczkow i innych slodkosci, pary obejmuja sie i caluja teatralnie, programy radiowe i telewizyjne naszpikowane sa slowami o milosci... A nie lepiej okazywac sobie uczucia na co dzien? Nie na pokaz, raz, nieszczerze... Tylko po to by raz w roku miec zludzenia, ze ktos kocha i na pewno zmieni sie na lepsze... Dzieki temu dotrwamy w szczesciu do nastepnych Walentynek? Dzisiaj mnóstwo par... Kobiet z różami i pudełkami czekoladek... Wyjsć do kina i wspólnych kolacji... Różowo, słodko...

Ale poddałam się temu... Sama dostałam mnóstwo życzeń, kartek internetowych i pocztowych, smsów... Dziękuję... Ot Walentynki...

Spotkalismy się wczoraj... Miło było... Tylko tyle... Zaczyna mi jednak być wszystko jedno... Co, gdzie, kiedy i z kim robi... Szukał dotyku, bliskosci jakos mocniej niż zwykle... Przecież nie widzielismy się miesiac... Przytulił mocno, głaskał, chwytał za rękę.... A ja wpatrywałam się beznamiętnie w telewizor...

Prezent dla niego chciałam zostawić w pokoju na łózku... Jednak uniemozliwił mi to skutecznie... Wybrałam jednak to... Wreczyłam kiedy nadjechał mój autobus, całujac go szybko, mówiac 'Do zobaczenia za miesiac Kuba...'  A dzisiaj smsa przysłał walentynkowego... Więc mam to, co chciałam... Chyba na nic innego go nie stać...

Miałam kolejne badania... Wiedział jak bardzo się boję, sam ucieka przed tym, woli nic nie wiedzieć... Co tu ukrywać sa złe... Praktycznie nic nie jest w normie... Przekroczone o kilkanascie, nawet kilkadziesiat... Szukamy hematologa... Czekam na to co będzie dalej... Kolejny na liscie lekarzy jest onkolog... Przeraża to, że czuję się z tym wszystkim sama... Może... Nie powinnam się już z nim spotykać... Jesli nie jest na to gotowy, dlaczego ma przechodzić ta chorobę razem ze mna...

 

14 lutego 2006   Komentarze (10)

...

Cudownie było... Zdjęć zrobiłam mnóstwo... Zachwycona, urzeczona... Czułam się jak mała dziewczynka, taka Calineczka wsród dzikiej przyrody... Pokaże Wam miniaturki, bo cos się dzisiaj program do obróbki zdjęć zbuntował i sa albo duże, albo małe albo nie ma wcale... I gdzies tam moje jest dodane... A przemionione przez unloved.one :)

Były kwiatki, duże małe, pachnace... Kolorowe storczyki...  Pnacza, palmy butelkowe, bambusy... Klimat tropikalny - duszny, ale strasznie wilgotny... Jak to w puszczy... :) Widziałam też rybę, rybkę i rybki... Cały ten podwodny swiat... I małego chłopczyka, który ciagnał mamę za rękę i oczarowany tak samo jak ja pytał wskazujac paluszkiem na akwarium " Mamusiu, a dlaczego ten rybek się tam zamknał?" I ptaszki też były... I węże... I żółwie... I z tych kłujacych roslinek kaktusy i kaktusiki....

I pomyslałam, że chcę go tam zabrać... I pokazac... I przytulić najmocniej... Trzymać za ręke... Być tam jeszcze raz... Ale z nim...

Może kawa? Jutro? Koło 17?
Od niego...
Jeszcze nie wiem...

 

12 lutego 2006   Komentarze (10)

...

Przyziemna notka o pozytywnym dniu... Ciocia przyjechała, przyniosła walentynkowy prezent - o taki kwiatek i porwała na wielogodzinne zakupy... I tak nowa kurteczka i bluza... I chociaż fundusz nadszarpnięty i uszczuplony, to sweterek upatrzony w sklepie czeka na mnie jeszcze, a ja tam wrócę :) I Empik odwiedziłam, zostawiłam swoje mysli na walentynkowy konkurs... Jutro natomiast ta sama ciocia zabiera na wycieczkę do poznańskiej Palmiarni.. I cofnę się w czasie, przypomnę siebie jako mała dziewczynkę wsród egzotycznych roslinek... I wygrzeję się... Mam nadzieję, że zdjęcia uda też się wykonać...

I dla niego też cos jest... Takie jakie miało być... Mydełkowe... Malenkie... Serduszko...

 

11 lutego 2006   Komentarze (16)
< 1 2 >
Blogi