...
Otulona jego zapachem... Czuję go na sobie... Na ubraniu... Na poduszce... Przesiaknieta nim... Wytulona, tulona, odtulana... Dopiłam kawę z jego kubka, wynioslam talerzyki... Dzien spędzony u mnie... I prezent dostałam - niezapowiedzianie niespodziewany... Plyte z jego muzyka, z jego piosenkami... Z dedykacja dla mnie i buziakiem... Wiem ile nocy siedział i je tworzył... A jest cudowna, słuchalismy razem, a ja zapragnełam pojsc na dyskoteke i wytanczyc się za wszystkie dni... I pomyslał o mnie, nagrywajac ja... Tak sam z siebie... :) Uspakajał sama obecnoscia... Do tego stopnia, ze lezac w lozku, ogladajac Epoke Lodowcowa, przytuleni - a ja usnełam... Z główka na jego piersi... Objęta... A on glaskał... Gdy się przebudziłam usłyszałam, że kocha i dobrze mu ze mna... Przyłożył wargi do policzka, potem dłon do czoła i zapytał jak się czuję... Odpowiedziałam, że dobrze... A on przykrył kocykiem i utulił mocniej stwierdzajac, ze wychłodziłam się... Ale przy nim nie było zimno... Tesknie juz... Przyjrzałam się jego dłoniom... Silne, meskie, spracowane aż do krwi... I chyba kremik do rak mu sprezentuje, bo nie dba o nie... Uwielbiam słyszeć jego smiech, patrzec głeboko w jego oczy... I przysięgłabym - dzisiaj miały odcien zieleni... Szczęsliwa... Rozanielona...
I zapomniałam o tym, czym żyłam przez ostatni tydzien... Z ordynatorem wszystko zalatwione... Przyspieszona cała procedura... Sala operacyjna wykupiona... Poniedziałek 8:30 będę miała ten zabieg... Rozmawiałam z dyrektorem... Mówił, że to najnowoczesniejsza sala w Poznaniu... Za kilka miesiecy odbeda sie tu pierwsze transplantacje płuc... Jednak się boję... Wiem, że jestem w bardzo dobrych rękach, mam zapewniona opiekę... Ale przeraża mnie to nacięcie, pobranie, krew, szwy, opatrunek... W dodatku będę przytomna przez cały czas... W pełni swiadoma... Mam nadzieję, że uda mi się wysłać smsa jeszcze przed samym znieczuleniem... Myslami przy nim...