...
Tak bardzo chcę go kochać...
By jego ciepłe dłonie błądzące po mojej nagiej skórze wciąż i nadal wywoływały te same najprzyjemniejsze dreszcze, co przed dwoma laty..
Potrzebuję uczucia... Chociaż troszeczkę... I nie w słowach, ale w gestach... W ruchu dłoni, która poprawi spadający na oczy kosmyk, czy ugłaszcze policzek... Czy w takim zaborczym objęciu talii i w spojrzeniu mówiącym "nie oddam Cię nikomu..."
Gdzie wyfrunęły moje motylki, które tak rozkosznie trzepotały w podbrzuszu?
Przecież wciąż kocham... Marzę za siebie tylko, o kilku dniach dla nas...
Pozostawiam sobie szufladę na myśli rozproszone wokół mnie...