...
Tak smutno mi teraz... W kubku parujace, orzechowe cappucino... Na stoliku zapalona swieca... Przed monitorem ja... Włosy zwiazane wysoko, w konski ogon... Bez makijazu, w za duzym, szarym swetrze... Dzis minał rok... Nie potrafię zapomnieć o tej dacie... Twarz, postawa ciała odzwierciedlaja subtelne cienie mysli przechodzacych... Pogodny wrzesniowy dzien, ciepły wieczór - zupełnie tak jak dzis... Kino... Pierwsza rozmowa... Przytulenie... Odnajdywanie swoich dłoni w ciemnej, kinowej sali... Ugłaskanie moich włosów, musniecie warg... Kuba...
Melancholijnie nadal... Poznałam wczoraj dziewczynkę... Malutka szesciolatkę... Dziewczynke, która nigdy się nie usmiecha, która nie wie jak smakuja lody, nie ma własnego pluszowego niedzwiadka, którego mogłaby przytulić kiedy jest ciemno... Nie ma mamy... Nie ma taty... Jej tata od 5 lat siedzi w więzieniu, a mama... Mama powiesiła się 2 lata temu... Od zawsze miała bardzo ciężka sytuacje materialna... Moja mama pomagała im finansowo, przynosiła ubrania... Kiedy Karolina popełniła samobójstwo, Daria została z babcia... Sa bardzo biedne, a babcia w podeszłym wieku pracuje, by utrzymać je obie, a dziewczynka praktycznie czas spędza sama w domu... Byłam tam pierwszy raz... Ale już wiem, że nie ostatni... Dostałam plecak, taki tornister dzieciecy, kolorowy, wesoły... Miałam buty, kupione dla kaprysów mojej siostry, praktycznie nie noszone... Miałam troszkę dzieciencych ubranek, za małych na siostrę... Miałam cukierka i maskotkę... Poszłam do dziewczynki... Przekraczajac próg jej domu... Domu... Pokój, kochnia, łazienka gdzies na piętrze... Popatrzyła na mnie smutnym, wystraszonym wzrokiem... Usmiechnęłam się...
- Witaj... Jestes Daria, prawda? - przywitałam się
- Tak... - wyszeptała cichutko, spuszczajac wzrok, niesmiało spojrzała na plecak trzymany przeze mnie...
- Proszę, jest dla Ciebie - powiedziałam podajac jej plecak, lecz zobaczyłam nieufnosć w jej oczach...
- Naprawdę? Czy ja mogę to wziac? - zapytała niepewnie
- Oczywiscie, przyniosłam go specjalnie dla Ciebie, przeciez zaczęła się już szkoła, a Ty chodzisz do zerówki, prawda?
- Tak... Ale... Czy nie zabierzesz mi tego plecaka? Czy będzie mój i nie będę musiała go nikomu oddać?
- Nie kochanie... Nikt Ci niczego nie zabierze... To prezent, przyniosłam dla Ciebie, pomyslałam, że może się Tobie spodoba... - odpowiedziałam a oczy zaczęły się szklić...
- Dziekuje... Jest sliczny... - Pierwszy raz zobaczyłam usmiech na buzi Darii, objeła malenkimi ramionkami plecak i ogladała go przez długi czas... Otwierała, zamykała, wkładała do srodka ksiazki...
Nigdy nie widziałam, żeby ktos mógł tak mocno się cieszyć... Bardzo mocno, przeżywała otrzymany, niespodziwany prezent, potrafiła go docenić... Grzeczna, cichutka, spokojna, niesmiała dziewczynka... Pozbawiona niemal wszystkiego, co posiada dziecko, które ma swoje dziecinstwo... Chłonęła każdy podarunek... Ogladała ubranka, przymierzała buciki... A mnie robiło się coraz bardziej smutno... Rozejrzałam się po pokoju... Ani jednej zabawki, żadnej maskotki czy lalki... Nie zauważyłam kredek, czy kolorowanek... Niczego, co mogłoby przypomnieć, że w tym domu mieszka dziecko... I nagle zapragnęłam wziać ja do cukierni na czekoladowe ciastko i duża porcje lodów... Chciałam zaopiekować się nia dajac ciepło i odrobinę zainteresowania, którego nie ma... Kupić, kredki i wspólnie rysować... Rozmawiałam z mama, czy nie możnaby przygarnać jej do nas... Mieszkam w ogromnym domu, mam ogród, blisko jest park z placem zabaw, las i jezioro... Miałaby tutaj zabawki, własny kat, a także ciepło i zrozumienie... Namiastkę rodziny... Ale procedury sadowe sa bardzo skomplikowane... A dopóki żyje jej rodzina - my nie mamy szans... Postanowiłam zabrać ja w przyszłym roku na wakacje... Chociaż na kilka dni do Poznania... Pokazać ZOO, zabrać do kina, obserwować trykajace się koziołki na Starym Rynku... Być blisko niej, chciałabym widzieć jej usmiech... Mysle, że to byłoby dla niej niezapomnianym przeżyciem... Musiałaby jednak pokonać strach... Dlaczego ja nie potrafię doceniać tego co mam? Nie umiem tak cieszyć się, tak mocno przeżywać... A Daria doceniała wszystko, to co innym dzieciom nalezy się, zaskarbiajac podarunki w swych małych ramionkach... Dlaczego tyle nieszczescia i niesprawiedliwosci spadło na ta mała dziewczynke? Kiedy pomysle, ja mam mnóstwo ubran, butów, ksiazek, płyt, wszystko... A ona nie posiada nawet bucików na zime... Z oczu popłyneły łzy... Wiem, że w przyszłym miesiacu, jak tylko pojadę do babci, do Pobiedzisk, też ja odwiedzę... Wyciagnęłam mój karton, schowany na dnie szafy... Sa ta pluszowe misie, kilka lalek - zabawki, których żal mi było wyrzucić... Pamiętam jak tata przywoził mi lalki Barbie z Berlina... Zawsze miałam te oryginalne, teraz wiem, że będzie się nimi bawiła inna dziewczynka, że bardziej ich potrzebuje niż ja w jej wieku... Mam nadzieję, że dzieki temu choć na chwilkę usmiechnie się i poczuje odrobinę szczęsliwsza... Pomagajac jej, czuję, ze pomagam sobie... Ona niczego nie wymaga, o nic nie prosi... Tylko te duże, smutne oczy...
Dzieci cieszą się w sposób taki... nieudawany. Nie uciekają od uczuć, nie grają, nie wciągają masek... Dzieci dają szczęście. Obsypują puchem i na sercu robi się jakoś tak lepiej...
Rocznica. Moja była nie rocznicą lecz miesięcznicą, a bolała tak mocno... miesięcznica smutnych dni, miesięcznica rozstania, miesięcznica tęsknoty... Nie ptrafiąc sobie z nią poradzić w inny sposób położyłam się na podłodze, lekko płacząc, lekko trując się dymem z kadzidełka...
Cieszę się że lepiej sobie radzisz niż ja.
Cieszę się, że napisałaś tą notkę.
A mój numer gadu to 6105215. Jakbyś kiedyś chciała pogadać...
Ludzie spotykaja sie z
Dodaj komentarz