...
Rozkochana... Wciaż bardziej i mocniej... Wciaz na nowo... I motylki w brzuszku, i chodzenie na paluszkach nad ziemia... I blask w oczach... Szczescie...
Dzień, wieczór, połowa nocy... Razem... I choć na poczatku nerwowo i tak jakos z dystansem... Bo chcialo się opowiedziec wiele, bo wiele wydarzyło się przez ten długi czas... To od czego zaczac? Bo martwiła cisza ta zła, gdy niewiadomo co powiedzieć... Bo nie ma o czym? Przez kilka zbyt długich chwil... Jakby zniechęcenia...
I na przystanku czekał... I wycieczkę autem zafundował, by nakramic rybke brata... A ja mogłam obserwować, patrzeć jak skupiony prowadzi samochód... Obiadek ugotował i nawet wyjadał z mojego talerzyka... I uczylismy sie razem na jego egzamin... On czytal pytania i odpowiadał a ja sprawdzalam odpowiedzi.... Tłumaczył, pokazywał, objasnial jak działa ten piekielny komputer... A potem egzamin zrobiłam mu praktyczny... Dzisiejszy zdał, obronił i ma już tytuł pana technika informatyki...
I przytulał tak najmocniej na swiecie... Głaskał delikatnie, całował namietnie tak... Że w główce kręciło się rozkosznie... A potem film ogladalismy... I koledzy na mecz przyszli z siatka piw... I poznałam wszystkich po kolei, tych co on zna od 10, 13 lat... Strasznie weseli, mili i sympatyczni... I kontakt wspólny nawiazany, i nawet słowa ukochanego zazdrosnika, ze to może tam gdzies wsrod nich jest wybranek mojego serca... Pijana szczesciem i alkoholem... Drinki sporzadzane specjalnie dla mnie... Jego głowa na moich kolanach i meczowe emocje... Nawet zapalić papierosa nie szedł, bo stwierdził, że było mu zbyt wygodnie... Splecione dłonie i kradzione pocałunki... A to chyba ważne wydarzenie jesli mężczyzna przedstawia swoja kobietę najlepsiejszym kolegom?
Czas mijał nieubłaganie... Kolejne godziny zmieniały się z każdym mrugnięciem oczu... Koledzy zdazyli pójsc do domu, północ zdazyła wybić... Lezelismy wtuleni w siebie... Tak scisle... Tyle razy szeptał, że kocha... Tyle ważnych słów padło... A ja w oczach znów miałam szczęsliwe łzy... Uwialbiam kiedy mówi my... Kiedy nawet przy kolegach mówi, że musimy zobaczyć, pojechać razem... Kiedy prosi mnie o wakacyjne lekcje niemieckiego, tak potrzebne mu na studia... To takie małe zapewnienia... Na nasze wspólne kiedys... Prezent też dostał imieninowy zaległy... Zdziwiony bardzo, bo myslał, że kartka wystarczy... A ja zaskoczyłam go pachnacym plynem do ciała i wloskow i zapalniczka zapakowana w metalowe pudelko, na czerwonym aksamicie... Strasznie mu sie podobała, a jego koledzy stwierdzili, że też takie chca... Elegancka z serduszkiem... Które podswietla się przy zapalaniu... Wiem, że bedzie miał ja przy sobie... Moze wtedy pomysli o mnie?
Tak bardzo tęsknie teraz... Nie wiem jak wytrzymam te dni bez niego, nie chcę już takich długich przerw, tak rzadkich spotkań... Potrzebuję go ot tak codziennie... I tak załuje, ze nie mogłam zasnac dzis przy nim... I obudzic sie rano w jego ramionach.... Marze o wakacyjnym wyjezdzie, wspolnych nocach i porankach... O wspólnych wypadach ze znajomymi... Myslałam, ze bede czuła sie obca wsrod jego przyjacioł, ze beda rozmawiali miedzy soba, a ja tylko sluchała... Cały czas tlumaczyli, objasniali mi swoje przygody... A ja poczułam się jakbym znała ich od dawna...
Wiem, że nie jestem idealna... Kocham i boję sie go stracić... Bo co jesli uczucie wygasnie nagle? Nie chcę watpic... Niech magia trwa...
p.s. uwielbiam czytac kiedy czuje ze jestes szczesliwa...
Teraz jest blisko. I trzymaj Ją tak przy sobie mocno:)
Dodaj komentarz