...
"Czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija."
- Księżyc w nowiu...
Przepraszam za nieobecność, nadrobię - gdy tylko znajdę odrobinę czasu dla siebie...
Spojrzenia niespojrzane... Marzenia spełnione... Sny słodkie... Romantyczna, uczuciowa, wrażliwa... Cała ja... Trochę zagubiona w otaczającym mnie świecie... Z mojego okna bliżej jest do gwiazd... Nauczyłam się, że mogę robić wszystko dopóki nie krzywdzę innych ludzi...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
"Czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija."
- Księżyc w nowiu...
Przepraszam za nieobecność, nadrobię - gdy tylko znajdę odrobinę czasu dla siebie...
Moje dorosłe życie jest zdominowane przez pracę… No i może jeszcze trochę przez zakupy - bo ja teraz muszę być elegancka i wizytowa. Wystarczyły 4 dni w firmie żeby zorientować się, że to jedno wielkie urwanie głowy od 8:00 do 16:00. Na razie przypatruję się i uczę. Ale ledwie człowiek otworzy skrzynkę pocztową o 8:00 odczyta i odpisze na 30 maili, to już ma 15 nowych, oprócz tego co chwile dzwoni telefon, fax wypluwa kolejne zamówienia, szef zleca zadania dodatkowe, a to oferty handlowe, a to coś do tłumaczenia, a to coś do wyszukania na serwerze, a to kawka dla prezesa i jego gości… I wszystko cokolwiek się robi jest na NATYCHMIAST. Oprócz tego 1500 różnych teczek, skoroszytów, segregatorów i skrzyneczek do których trzeba wszystkie papiery i papierzyska posegregować i poukładać alfabetycznie. I w każdej chwili umieć wszystko znaleźć - natychmiast oczywiście… A! Zapomniałam o korespondencji, która sama z siebie zajęła mi 3h. Monity, ponaglenia do zapłaty, faktury, oferty handlowe - najpierw wpisać do zeszytu korespondencji wychodzącej, potem pozaginać, do koperty z okienkiem, przybić pieczątki i tak 200, 300x (listy zwykle, krajowe, zagraniczne, priorytet, polecony, polecony z potwierdzenie odbioru itp.)
W tej chwili jesteśmy we dwie. Sekretarka od 15 lat, która była z prezesem od początku istnienia tej firmy i ja. Chwilowo nie wyobrażam sobie zostanie tam sama… A prędzej, czy później to się stanie, bo kobieta czeka na dziecko z adopcji, w każdej chwili może dostać telefon i odejść z firmy. W tej chwili traktuje mnie trochę jak praktykanta - przynieś, wynieś, pozamiataj. Prezes pojechał do Niemiec, to przyszła sobie 2h później do pracy, a ja sama w biurze nie wiedząc co/gdzie/jak. A potem zamiast szkolenia, to zaadresuj koperty, jedź na pocztę. Uważa się za osobę niezastąpioną i nie ułatwia mi zadania przejęcia jej stanowiska. Najgorzej jest z komputerem. Tysiące plików przechowywanych od X-lat, pochowane pod dziwnymi nazwami. Nie potrafię tam nic znaleźć, a ona w tym bałaganie odnajduje się świetnie. Wokół mnie stosy papierów z lipca, czerwca - pełno zaległości do przeglądania i segregowania… A ja nie lubię tak. W czyimś syfie.
Pracą można obdzielić ze spokojem 2, 3 osoby i nikt nie nudziłby się ani przez chwilę. Np. w czwartek. Dostałam maila do przetłumaczenia. Po niemiecku oczywiście. Ubezpieczenia w transporcie (język prawniczy, gospodarczy i finansowy) mail 20 stron. Zajęło mi to 6h w pracy i 2h w domu. Siedziałam tylko nad tym, a sekretarka w biurze obok na głowie miała telefony, maile, faxy itp. Umowę mam do końca lipca. Potem zobaczymy… Pierwsze 4 dni za mną.
Piję herbatę przywiezioną z Turcji… Jej smak kojarzy mi się z kompotem, robionym w dzieciństwie ze świeżych papierówek… Zostało mi 10 dni wakacji… Czuję, że kończy się pewien etap w moim życiu… Za 10 dni będę dorosła, odpowiedzialna, będę opłacać, kupować, oszczędzać i postaram się być samowystarczalna… To moje ostatnie tak długie, studenckie, beztroskie wakacje… Jeszcze 10 dni i będzie musiał minąć rok pracy żeby dostać 2 tygodnie urlopu i żeby móc wyjechać w świat na tydzień…
Tego chciałam… Pewnie będę zazdrościła koleżankom, które będą dalej studiowały dziennie… To też miało swoje plusy… Nic tylko uczelnia, nauka, sesja, spotkania ze znajomymi… Teraz moje życie zmieni się diametralnie… Praca od poniedziałku do piątku od 8:00 do 16:00, weekendami studia… We wrześniu muszę zrobić jak najwięcej z programu szkoły sekretarek, czyli czas zapełniony 4x w tygodniu od 17:00 do 21:00. Do tego kurs angielskiego - kolejny wymóg… A przecież po okresie próbnym podwyższą stawkę, są premie motywacyjne, uznaniowe… Perspektywa zarobków zaczynających się od cyfry 3… Kusi… Bo przecież dlaczego miałabym tam nie zostać po okresie próbnym? Ale czy sobie poradzę? Prowadzić sekretariat, dogadywać się z obcokrajowcami, mieć na głowie całą tą odpowiedzialność… To coś zupełnie innego niż uśmiechanie się na promocjach za 8zł/h.
Boję się, że zabraknie czasu na nas… Założyliśmy lokatę mieszkaniową… Chcemy odkładać z każdej pensji co miesiąc, wybudować dom… Pod moje konto chcę podpiąć lokatę na ślub… Przecież pieniądze z nieba nie spadną, a wydatków sporo… Bez kredytu i tak się nie obędzie. Skąd młode małżeństwa mają wziąć pieniądze na życiowy start?
Czytam Grocholę, Terakowską i J.L. Wiśniewskiego… Jestem właśnie po lekturze „ONO” i nie wiem co myśleć… Nie pojmuję tak wielu rzeczy…
Prawie tydzień dochodziłam do siebie po przylocie do kraju…Tam życie toczyło się zupełnie inaczej… Zmiana klimatu, czasu, odmienne jedzenie, wszystkie problemy zostały w Polsce… Jedynymi wyznacznikami czasu były godziny posiłków, których staraliśmy się przestrzegać, by nie zastać niedojedzonych przez wygłodniałych Rosjan resztek śniadania, czy obiadu… Leniwe życie… Długie spacery, opalanie nad basenem, czy kąpiele w morzu… Zwiedzanie tamtejszych bazarów, kramików i sklepików… A także wycieczki - zafundowaliśmy sobie 6h rejsu jachtem oraz wizytę w delfinarium i zwiedzanie miasta Antalya. Odpoczęłam… I warto zbierać, odkładać, oszczędzać na takie wakacje… I nie martwić się o to czy będzie padać, czy nie następnego dnia… Pierwsze pieniądze na wakacje 2010 już odłożone, do września przyszłego roku będzie jak znalazł :). Mam tylko nadzieję, że urlop dostanę!
Ciepłe podmuchy wiatru, opalające na złocisty brąz słońce… Woda czysta i przejrzysta, nawet ze statku widać było dno… Do tego bardzo ciepła, nie miało się ochoty w ogóle z niej wychodzić… Bujna śródziemnomorska roślinność… Na wyciągnięcie ręki dojrzewające na drzewach banany, figi, czy limonki… Do tego różnobarwne krzewy i kwiaty, kwitnące palmy i kolorowe kaktusy… Zielono tam, mnóstwo deptaków, parków z tryskającymi fontannami, zielone mosteczki wtopione w nadmorski krajobraz… I kolorowe, zwiewne, trzepoczące na wietrze sukienki, ukochany obok i nic więcej do szczęścia nie jest potrzebne…
Człowiek napiszę notkę, a komputer nagle się wyłączy… Cóż… Złośliwość rzeczy martwych, czas zejść na ziemię z tureckiego nieba… A tu trochę obawy i strach. Zostały mi ostatnie 2 tygodnie wakacji, mnóstwo spraw do załatwienia zanim zacznę pracować… Tak dużo obowiązków na głowie jeszcze nie miałam… Nie wiem czy dam radę… Przede wszystkim muszę się dostać na własną uczelnię!
Myślami jeszcze w Turcji, ciałem zmarzniętym w Polsce... Jeszcze nigdy tak szybko nie minął mi tydzień... Krótka fotorelacja z krainy latających dywanów i kebabów. Było cudownie :)
Tak wiele się dzieje...
Dopiero co pakowałam walizkę nad morze, a już nie wiem kiedy i jak minął tydzień! Zdążyłam się opalić, wrócić i pakować jeszcze raz :). Uwielbiam nasze polskie morze... Niesamowite zachody słońca, szum fal i długie spacery. Cisza, spokój, pogoda dopisała - czego chcieć więcej? Pozostały wspomnienia i piękne zdjęcia, ale to nie to samo co być tam i czuć piasek pod palcami i morską wodę obmywającą stopy... Już tęsknię.
Pakuję się dalej... Pamiętam jak dopiero co był grudzień, okres przed Świętami Bożego Narodzenia, pamiętam jak rezerwowaliśmy wycieczkę do Turcji... Pojutrze lecimy. Pakuję walizki...
Dziś odebrałam też dyplom... Pani licencjat - 3 wspaniałe lata. Choć było trudno, choć czasem brakło sił, miło wspominam ten czas! Tak szybko minęło... Tak jak nasze życie.
P.S. Tak jak LINKA zauważyła w ostatnim komentarzu do mojej notki muszę się pochwalić! Mam pracę! Potoczyło się bardzo szybko... Byłam zrezygnowana, ofert brak, mętlik w głowie co do wyboru dalszych studiów... A tu nagle telefon - po prawie 3 tygodniach od wysłania CV. Dzień później rozmowa kwalifikacyjna - pierwsza w życiu. Krótka, 15 minut, z prezesem, częściowo po niemiecku. Byłam zadowolona, choć nie wiązałam większych nadziei, że uda mi się dostać posadę sekretarki prezesa w niemieckiej firmie. Dyskwalifikował mnie język angielski. Było to wymagane, a ja nie umiem. Wyraziłam jedynie chęć nauki, odbycia jakiegoś kursu i ładnie się pożegnałam. Po tygodniu, telefon, zaprosili na drugi etap. Godzinę przed rozmową poprosili o świadectwa ukończenia szkół, dyplom. Podczas gdy "komisja" oglądała moje świadectwo ja miałam 3 zadania do wykonania - napisać ofertę handlową produktów firmy po polsku, a potem zaproszenie na tragi i podziękowanie w języku niemieckim. Potem zaproponowali stawkę 2.200zł + comiesięczne premie i zapytali czy mogę zacząć od 1.09. Nie mogłam w to uwierzyć... To było pierwsze CV, które wysłałam i pierwsza rozmowa kwalifikacyjna w życiu... Martwiłam się, żeby zarobić na czesne na studia i móc jeszcze odłożyć coś na wakacje... A tu starczy na wiele wiele więcej... Zobowiązałam się do podjęcia nauki angielskiego. Firma sfinansuje mi kurs w szkole sekretarek. Ułatwiło mi to też podjęcie decyzji co do mgr. Zostaję na mojej uczelni, tryb zaoczny. Mając kontakt z językiem w pracy, będę mogła douczac się jeszcze studiując dalej germanistykę... Wszystko się uklada :).
Zastanawiam się, czy nie zaczepić się na trochę do jakiegoś butiku sieciowego h&m, orsay… Nie jest to może praca moich marzeń, ale ważne by coś robić… A te 3dni w tygodniu na promocjach to trochę mało… Zwłaszcza, że mijam się z ukochanym… On pracuje od rana do wieczora od pon do pt, a ja od rana do wieczora od pt do nd. Nie da się tak funkcjonować… Teraz spędzimy razem 2 tygodnie, ale po wakacjach nie będzie już tak kolorowo… Może taki butik na początku? Będę pracować, jakieś pieniądze zarabiać i cały czas szukać czegoś innego, wysyłać CV, czekać aż się odezwą… Szczerze mówiąc myślałam, że będzie łatwiej… Marzyła mi się praca biurowa, kontakty z Niemcami, tłumaczenia, praca na targach… Wysyłam i cisza…
Poczekam na dyplom, zarejestruje się w Urzędzie Pracy. Może oni znajdą mi jakiś staż, coś co wpiszę w życiorys… Może jakieś kursy sekretarek… Człowiek pracować chce, a nie ma gdzie… A wydzwaniać do ludzi z telekomunikacji, czy innej netii nie będę. I już!
Znalazłam forum o Turcji. Olbrzymie. Na gazeta.pl Całe listy wylotowe kto/skąd/dokąd leci… Opisy hoteli, miejscowości, wspomnienia ludzi, którzy już tam byli… Dobre rady co zabrać, co kupić w Polsce, by nie przepłacić, co warto przywieźć… Dowiaduje się wiele ciekawych rzeczy o kulturze, zwyczajach mentalności Turków. Ten kraj intryguje mnie coraz bardziej… Napisał do mnie maila mężczyzna, który wrócił stamtąd 3 tygodnie temu. Dokładnie ta sama miejscowość, ten sam hotel… Przysłał zdjęcia… I ja już chcę tam być! Już wszystko skompletowane od walizki, po letnie ubrania :).
KEMER / TURCJA - plaża hotelowa
Jestem bliska podjęcia decyzji co dalej ze studiami i w jakim trybie… Ofert pracy brak, wielkie miasto a potrzebują tylko telemarketerów lub przedstawicieli handlowych… Jeśli coś już mnie zainteresuje, to wymagają 5 lub 3 lata doświadczenia… Ciekawe jak?
Wróciłam do starej profesji… Może szału nie ma - hostessa na promocjach - ale 8,5 zł za godzinę jest… Chcę zacząć odkładać powoli na studia i przyszłe wakacje… Praca w weekendy kosztem czasu z ukochanym… Na szczęście dziś 6h, jutro 10h - ale niedziela wolna i kto wie może jakiś wypad do ZOO?
Zakupy udane… Uwielbiam wyprzedaże, zwłaszcza w Outletach! Co prawda człowiek się naszuka [zwłaszcza swojego rozmiaru], ale perełki znaleźć można… Szafa uzupełniona… Musiałam zaopatrzyć się w buty na plażę kamienistą [w razie gdyby jakiś jeżowiec tam się zaplątał] i sandały, których nigdy nie posiadałam. A oprócz tego takie kobiece fatałaszki! Torebka, bluzeczki, sukienka… Lekko, zwiewnie… Fundusze się kończą, wczoraj wymieniliśmy walutę… Potrzebuję jeszcze bieliznę i rybaczki i trzeba przystopować… A przecież jeszcze nad morze jedziemy… A tam jeść trzeba.
W zeszłą niedzielę byliśmy na wycieczce…Kanapki, mapa i w drogę. Zamek w Kórniku, arboretum, dęby w Rogalinie… Cudnie tak spacerować we dwoje… A potem spotkanie ze znajomymi - kino i lody… Odpoczęłam.
Słucham Micheala Jacksona… Jakoś nadal do mnie nie dociera, że ten artysta nie żyje… Pamiętam dzień kiedy zakochałam się w jego muzyce… Wiosenny wieczór… Praga… Tańczące fontanny w rytm jego muzyki… Ten widok i sentyment zostanie mi chyba do końca życia…
Próbuję sprzątać pokój… Idzie opornie, w ogóle dopadło mnie lenistwo, którego nie mogę niczym zwalczyć… Mam nadzieję, że jak ząb wreszcie przestanie boleć, wróci mi chęć do życia. Oprócz dentysty zaliczyłam dziś dermatologa. Całe szczęście, że nie zdążyłam jeszcze kupić kremów do opalania na wakacje… Okazało się, że moja cera potrzebuje specjalistycznych, aptecznych.
Po południu czekają mnie zakupy… Już nie pamiętam kiedy miałam okazję buszować po sklepach. Chcę kupić sobie sandały… W mojej szafie butów tego typu brak. Albo wysokie, albo japonki, a takich typowych do zwiedzania brak. Oprócz tego mam wybrać sobie coś na prezent urodzinowy od ukochanego… I zastanawiam się co by tu uzupełnić w mojej szafie…
Co do dylematów uczelnianych… Rozwiążą się same…
Teraz już mogę się pochwalić… Obroniona, a egzamin dyplomowy przesympatyczny… Już po absolutorium, z tytułem licencjata… Niby wakacje, a brak czasu… Nadrabianie braków towarzyskich, szukanie pracy i dumanie co dalej? Tym zajmuję się ostatnio.
Dylematy… Studia magisterskie dzienne czy zaoczne? Chciałam pracować, zarabiać, odkładać… Chciałam zmienić uczelnie… Ale jeśli zostałabym tu, dostanę stypendium naukowe, które w połowie pokryje mi czesne… Kusi mnie by zostać. Ale studia zaoczne na mojej uczelni to pt/sb/nd mało który pracodawca zapewni mi 3 dni wole, w dodatku za każdym razem weekendy… Zresztą nie wyobrażam sobie studiowania filologii na zjazdach 3x w miesiącu… Tu jednak trzeba mieć codzienny kontakt z językiem, a studia dzienne mają swój urok… Wszystko rozsądnie porozkładane, ze wszystkim można zdążyć… Wykładowcy na wyciągnięcie ręki co dnia, a nie 3x w miesiącu… Z drugiej strony ograniczone fundusze… A mi tak bardzo marzy się Chorwacja, Grecja czy Egipt w przyszłym roku… Do końca lipca muszę podjąć decyzję…
Oprócz tego... Walczę z bólem zęba… Postanowiłam przed wyjazdem do Turcji udać się na kontrolę dentystyczną i poleczyć wszystko co się da, żeby na miejscu nie mieć problemów z niespodziewanym bólem. Męczę się za to teraz…