• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Dotyk... Ten nieodczuwalnie wyczuwalny...

Spojrzenia niespojrzane... Marzenia spełnione... Sny słodkie... Romantyczna, uczuciowa, wrażliwa... Cała ja... Trochę zagubiona w otaczającym mnie świecie... Z mojego okna bliżej jest do gwiazd... Nauczyłam się, że mogę robić wszystko dopóki nie krzywdzę innych ludzi...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Odwiedzam
    • Ambi
    • Calaja
    • Errad
    • Grainne
    • Just-a-rebel
    • Kasia-87
    • Linka
    • Mama i ja
    • Moje
    • Summer
    • Sunkissed
    • Szukajaca prawdy
    • Unsafe
    • Zagubiona dusza
    • Zapiski taty
    • Zlamane skrzydla

Archiwum

  • Grudzień 2010
  • Sierpień 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003

Najnowsze wpisy, strona 21

< 1 2 ... 20 21 22 23 24 ... 35 36 >

...

Tak smutno mi teraz... W kubku parujace, orzechowe cappucino... Na stoliku zapalona swieca... Przed monitorem ja... Włosy zwiazane wysoko, w konski ogon... Bez makijazu, w za duzym, szarym swetrze... Dzis minał rok... Nie potrafię zapomnieć o tej dacie... Twarz, postawa ciała odzwierciedlaja subtelne cienie mysli przechodzacych... Pogodny wrzesniowy dzien, ciepły wieczór - zupełnie tak jak dzis... Kino... Pierwsza rozmowa... Przytulenie... Odnajdywanie swoich dłoni w ciemnej, kinowej sali... Ugłaskanie moich włosów, musniecie warg... Kuba...

Melancholijnie nadal... Poznałam wczoraj dziewczynkę... Malutka szesciolatkę... Dziewczynke, która nigdy się nie usmiecha, która nie wie jak smakuja lody, nie ma własnego pluszowego niedzwiadka, którego mogłaby przytulić kiedy jest ciemno... Nie ma mamy... Nie ma taty... Jej tata od 5 lat siedzi w więzieniu, a mama... Mama powiesiła się 2 lata temu... Od zawsze miała bardzo ciężka sytuacje materialna... Moja mama pomagała im finansowo, przynosiła ubrania... Kiedy Karolina popełniła samobójstwo, Daria została z babcia... Sa bardzo biedne, a babcia w podeszłym wieku pracuje, by utrzymać je obie, a dziewczynka praktycznie czas spędza sama w domu... Byłam tam pierwszy raz... Ale już wiem, że nie ostatni... Dostałam plecak, taki tornister dzieciecy, kolorowy, wesoły... Miałam buty, kupione dla kaprysów mojej siostry, praktycznie nie noszone... Miałam troszkę dzieciencych ubranek, za małych na siostrę... Miałam cukierka i maskotkę... Poszłam do dziewczynki... Przekraczajac próg jej domu... Domu... Pokój, kochnia, łazienka gdzies na piętrze... Popatrzyła na mnie smutnym, wystraszonym wzrokiem... Usmiechnęłam się...

- Witaj... Jestes Daria, prawda? - przywitałam się
- Tak... - wyszeptała cichutko, spuszczajac wzrok, niesmiało spojrzała na plecak trzymany przeze mnie...
- Proszę, jest dla Ciebie - powiedziałam podajac jej plecak, lecz zobaczyłam nieufnosć w jej oczach...
- Naprawdę? Czy ja mogę to wziac? - zapytała niepewnie
- Oczywiscie, przyniosłam go specjalnie dla Ciebie, przeciez zaczęła się już szkoła, a Ty chodzisz do zerówki, prawda?
- Tak... Ale... Czy nie zabierzesz mi tego plecaka? Czy będzie mój i nie będę musiała go nikomu oddać?
- Nie kochanie... Nikt Ci niczego nie zabierze... To prezent, przyniosłam dla Ciebie, pomyslałam, że może się Tobie spodoba... - odpowiedziałam a oczy zaczęły się szklić...
- Dziekuje... Jest sliczny... - Pierwszy raz zobaczyłam usmiech na buzi Darii, objeła malenkimi ramionkami plecak i ogladała go przez długi czas...
Otwierała, zamykała, wkładała do srodka ksiazki...

Nigdy nie widziałam, żeby ktos mógł tak mocno się cieszyć... Bardzo mocno, przeżywała otrzymany, niespodziwany prezent, potrafiła go docenić... Grzeczna, cichutka, spokojna, niesmiała dziewczynka... Pozbawiona niemal wszystkiego, co posiada dziecko, które ma swoje dziecinstwo... Chłonęła każdy podarunek... Ogladała ubranka, przymierzała buciki... A mnie robiło się coraz bardziej smutno... Rozejrzałam się po pokoju... Ani jednej zabawki, żadnej maskotki czy lalki... Nie zauważyłam kredek, czy kolorowanek... Niczego, co mogłoby przypomnieć, że w tym domu mieszka dziecko... I nagle zapragnęłam wziać ja do cukierni na czekoladowe ciastko i duża porcje lodów... Chciałam zaopiekować się nia dajac ciepło i odrobinę zainteresowania, którego nie ma... Kupić, kredki i wspólnie rysować... Rozmawiałam z mama, czy nie możnaby przygarnać jej do nas... Mieszkam w ogromnym domu, mam ogród, blisko jest park z placem zabaw, las i jezioro... Miałaby tutaj zabawki, własny kat, a także ciepło i zrozumienie... Namiastkę rodziny... Ale procedury sadowe sa bardzo skomplikowane... A dopóki żyje jej rodzina - my nie mamy szans... Postanowiłam zabrać ja w przyszłym roku na wakacje... Chociaż na kilka dni do Poznania... Pokazać ZOO, zabrać do kina, obserwować trykajace się koziołki na Starym Rynku... Być blisko niej, chciałabym widzieć jej usmiech... Mysle, że to byłoby dla niej niezapomnianym przeżyciem... Musiałaby jednak pokonać strach... Dlaczego ja nie potrafię doceniać tego co mam? Nie umiem tak cieszyć się, tak mocno przeżywać... A Daria doceniała wszystko, to co innym dzieciom nalezy się, zaskarbiajac podarunki w swych małych ramionkach... Dlaczego tyle nieszczescia i niesprawiedliwosci spadło na ta mała dziewczynke? Kiedy pomysle, ja mam mnóstwo ubran, butów, ksiazek, płyt, wszystko... A ona nie posiada nawet bucików na zime... Z oczu popłyneły łzy... Wiem, że w przyszłym miesiacu, jak tylko pojadę do babci, do Pobiedzisk, też ja odwiedzę... Wyciagnęłam mój karton, schowany na dnie szafy... Sa ta pluszowe misie, kilka lalek - zabawki, których żal mi było wyrzucić... Pamiętam jak tata przywoził mi lalki Barbie z Berlina... Zawsze miałam te oryginalne, teraz wiem, że będzie się nimi bawiła inna dziewczynka, że bardziej ich potrzebuje niż ja w jej wieku... Mam nadzieję, że dzieki temu choć na chwilkę usmiechnie się i poczuje odrobinę szczęsliwsza... Pomagajac jej, czuję, ze pomagam sobie... Ona niczego nie wymaga, o nic nie prosi... Tylko te duże, smutne oczy...

 

18 września 2005   Komentarze (21)

...

Na wstępie chciałam przeprosić wszystkich zagladajacych tutaj i szukajacych mojego komentarza na blogach za nieobecnosc... Celowo nic nie pisałam - ponieważ nie mogę poswiecić już tyle czasu na regularne blogowanie i komentowanie... A to stało się częscia mojego życia i bardzo brakuje mi wszystkich, choć tak odległych pozamykanych w blogowych domkach... To co piszę jest moje, dla mnie, dla tych co rozumieja, co potrafia zrozumieć... Wiem, że sa osoby, które czekaja na notki z niecierpliwoscia... By przeczytać, a nie tylko dla zasady komentarz za komentarz, choć i tacy się znajduja... Matura... 3 lektury tygodniowo... Epoka w miesiac... Brak czasu na cokolwiek... Na sen...  Niby egzamin jakich jeszcze wiele przede mna... Ale od niego zależy spełnienie moich marzeń... Dlatego musiałam ograniczyć blogowanie... Liczę na wyrozumiałosć, niecałkowite zapomnienie... W miarę czasu i możliwosci będę zagladała na Wasze blogi - to mogę obiecać :) Blog to praktycznie jedyna namacalna forma Dotyku_Anioła... I wbrew pozorom wcale nie zanikam...

Wspomnienia... Intensywniejsze niż zazwyczaj... Choć pył bezlitosny zasypuje je niepostrzeżenie... Minał rok... Podszepty chwili... Tęskne westchnienie - jakby za szczęsciem - ginie... Coraz częsciej odwiedzam Ogród Botaniczny - moja oazę... Zasłuchana, zamyslona, wyciszona, spokojna - siedzę na brzegu zielonej ławki pod osłona kasztanów... Zatopiona w lekturze, a włosy rozwiewa mi wiatr... Widzę już oznaki zbliżajacej się jesieni - czerwienieje jarzębina, złoca się liscie, brazowieja kasztany... Jest pięknie... Powinnam być szczęsliwa... I jestem, choć jeszcze czasem cień smutku zamyka mi oczy i przesłania usmiech... Miłosć nie czeka na nadzwyczajna okazję, wykorzytuje te mało znaczace... Czas tak szybko mija... Rok temu pewnie trzymałam Kubę za rękę, czułam jak deliktanie mnie głaszcze i drżałam od tego dotyku... Teraz przy mnie kroczy ktos inny... Wszystko sie zmienia... Zapominam, choć Kuba dzwoni, pisze... Kolejne wrzesniowe daty przypominaja nam o najpiękniejszych chwilach spędzonych razem, wtulonych... Rok temu... Każdy dzień przynosi dawne wspomnienia, pamięć o smsie, słowie, spojrzeniu, dotyku, pocałunku...

Ulica donikad... Slepy zaułek...

ZBYT WIELE NICZEGO...

 

13 września 2005   Komentarze (20)

...

Szare gołębie przynosza szarym ludziom skrzydlate mysli...

Prawie 3 tygodnie braku dostępu do Internetu... Moja nieobecnosc, lub przywiazanie do komputera chwilami... Ponad 400 zł zainwestowane w komputer... I wreszcie wszystko jest tak jak powinno być, a ja nadrabiam czytanie blogów, do których nie miałam dostepu przez tak długi czas...

Nigdy nie sadziłam, że kartka papieru może przyniesć tyle radosci... Zapisana drobnym, starannym pismem... Malenkimi, prostymi niebieskimi literkami... Tak innymi od tych czarnych, z gg... Czy tych 160 smsowych... Te literki, wyrazy, zdania to skreslone mysli... Tak wiele wyczytałam... Miedzy wierszami... Ciepło słów... List, który bym niespodzianka, zaskoczeniem, który przyniósł mi wiele szczescia... I obiecany rysunek... Obiecana zakochana swinka... :) I widokówka znad morza... I tylko szukanie chwilki wytchnienia - by napisac odpowiedz... Noelowi...

Remont na dzien dzisiejszy zakonczony... Choc brakuje jeszcze kilku rzeczy... Jakiegos miłego, pluszowego dywaniku, lampy, z której bedzie saczyło sie rozproszone swiatło, zdjecia, na które czeka pusta antyrama... Takie drobnostki, na które jeszcze przyjdzie czas... Tak wiele zrobiłam... Frontowa sciana pomalowana na żółto... Z tych duluxowych kolorów swiata - Złoto Egiptu... Zasuszone, wiszace główkami do dołu róze znalazły już swoje stałe miejsce... Na parapecie stoja kwiaty w kolorowych doniczkach... Ręcznie malowane butelki poukładane na półce, a na biurku Aniołki... Na scianie wisza zdjecia, te na których wspomnienie usmiecham sie... Muszle ułożone w dużej szklanej misie... Meble pozapełniane... Choc trudno przyzwyczaic sie do lustra, które jest wieksze ode mnie... Ozdobne pudełka, pudełeczka i kartoniki... Zrobiło się tu przytulnie, miło i bezpiecznie... Taka moja oaza, kacik dumania...

Czasami wystarczy usmiech... Czasami wystarczy przytulenie... Chwila rozmowy... Musniecie dłoni, ust... Przejażdżka rowerem... Spacer... Posiedzenie na ławce w pobliskim parku... Pójscie do ZOO... Leżenie na łace i wpatrywanie sie w niebo... Wspólny obiad w restauracji... Splecione dłonie... Wylegiwanie sie w łózeczku z kieliszkiem greckiego wina, o rubinowym kolorze i aksamitnym smaku... Zapewnienia... Powtarzanie... Zdobywanie pewnosci...

Czy ja juz komus powiedziałam, ze jestem szczesliwa?

 

01 września 2005   Komentarze (22)

...

Powróciłam... Jestem... Czytam... Komentuję... Wiele się zdarzyło... Wiele się zmieniło... Na złe... Na dobre... Na gorzej... Na lepiej... Próbuję okiełznać Windowsa XP - dla mnie to nowosć... Zmęczona... Wykończona...

25.09.2003r.


„Wspomnienie” - opowiadanie...


Jest już pózno. To jeden z tych chłodnych, długich wieczorów. To jeden z tych wieczorów kiedy myslisz, że brakuje Ci czegos bardzo ważnego, ale nie masz pojęcia co to jest. Siedzisz nad brzegiem jeziora, na wychłodzonym kamieniu i wpatrujesz się w niczym niezmacona toń wody. Obłoczki oswietlone nikłym blaskiem księżyca rozciagaja się na horyzoncie. Woda delikatnie szemra, poruszana westchnieniami wiatru. Księżyc spokojnie i majestatycznie odbija się w drobnych falach jeziora. Ty nadal siedzisz na tym samym zimnym kamieniu, pieszczony chłodnym wiatrem. Nie jest Ci zimno. Siedzisz smutny i samotny nieustannie wpatrujac się w wodę. Czekasz na kogos? Toczysz walkę z myslami, nie wiedzac co dalej zrobić. To wszystko Cię przerasta... Cóż tak bywa w życiu i nic na to nie poradzisz. Czujesz, że robiac jeszcze jeden maleńki krok spadniesz w niekończaca się przepasć, otchłań ciemnosci... Ja jestem Twoim Aniołem Stróżem, prowadzę Cię poprzez labirynty życia, manewruję krętymi dróżkami i wybieram te własciwe, bys był bezpieczny. Nie doceniasz tego. Nadal się wahasz, nie wiedzac co robić. Jak każdy mężczyzna jestes niespokojnym duchem, wymykasz się wszelkim stereotypom. Kochasz wyzwania i ja nic na to nie mogę poradzić. Gdybys tylko nie podażał własna, tylko Tobie znana droga... Tak wiem, przed Toba cały swiat. Postawić wszystko na jedna kartę? Ryzykowne zagranie. Ale może warto? Zaczynasz tracić poczucie swiadomosci, zatracasz się w rzeczywistosci gubiac poczucie czasu i własnej wartosci. Stoję nad brzegiem jeziora. Te same fale monotonnie uderzaja o piaszczysty brzeg. Stoję i wpatruję się w niezmacona wiatrem toń wody. Widzę Cię - siedzisz niedaleko . Twoja sylwetkę oswietla blady księżyc. Po Twoim policzku spływa łza. Odbija się spowita w księżycowej poswiacie. Okragłe łzy napływaja Ci do oczu, widzę je wyraznie. Podchodzę do Ciebie i pytam: „Dlaczego płaczesz?”, Ty nie odpowiadasz. Cos się musiało wydarzyć, bo Ty nie płaczesz bez powodu. Ty milczysz. Teraz jest cicho. Panuje przejmujaca, głucha cisza. Ten spokój przeraża mnie. Siadam obok Ciebie na zimnym kamieniu. Nie odzywajac się patrzę nie widzacymi oczami na spokojne jezioro. Zastanawiam się czy to nie ja przypadkiem jestem powodem Twojego smutku. Jestem odrobina samotnosci. Jestem odrobinę niepewna. Jestem odrobinę nieufna. Jestem tym czego nie chcesz powiedzieć...

natalka

 

24 sierpnia 2005   Komentarze (23)

...

Cichutko spiewam razem z Jesse'm Mccartney'em jego "Beautiful Soul"... A głos rozbrzmiewa echem w pustym pokoju... I włosy pachna mango z imbirem... A w powietrzu roznosi się księzycowy zapach...

Chciałabym kwiatka bez okazji i splecione palce... Chciałabym ponownie powiedzieć, że idealnie do siebie pasuja... A Ty pocałowałbys i powiedział, że wszystkie pięć - tak jak wtedy...

W głowie tysiac mysli... Zabiłam cos, co było najpiękniejszym darem jaki otrzymałam... Przekresliłam szanse na jego/moje/nasze szczescie... Żałuję...

Obiecał smak słów i marzeń o nieralnosci... Podarował chwile... Jedne z najpiekniejszych w moim życiu...

Szukam Twojego oddechu...

Opowiedz mi bajkę na dobranoc... O sarence...

***

Gabriel Garcia Marquez... Wiele mu zawdzięczam... Ogromna czułosć zawarta w jego słowach... Pokazał mi, że miłosć może być sliniejsza od samotnosci... Od odległosci... Mnóstwo niezwykłych zdań, symboli, odniesień... Czuję niedosyt... Odkrywam więcej jego dzieł... Bo uswiadomił mi, że miłosc silniejsza jest od życia...

Przez przypadek znalazłam strone w Internecie... Zatytułowana jako "Testament Gabriela Garcia Marqueza", zawierajaca jego przejmujacy list... Zadrżałam, gdy przeczytałam, że pisarz jest chory na raka limfatycznego, że wycofał się z życia publicznego... Rozpłakałam się, gdy po raz n-ty czytałam i zrozumiałam to co chciał przekazać...

"Jesliby Bóg zapomniał przez chwilę, że jestem marionetka i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej jak potrafię. Prawdopodobnie nie powiedziałbym wszystkiego, o czym myslę, ale na pewno przemyslałbym wszystko, co powiedziałem. Oceniałbym rzeczy nie ze względu na ich wartosć, ale na ich znaczenie.

Spałbym mało, sniłbym więcej, wiem, że w każdej minucie z zamkniętymi oczami tracimy 60 sekund swiatła. Szedłbym, kiedy inni się zatrzymuja, budziłbym się, kiedy inni spia.

Gdyby Bóg podarował mi odrobinę życia, ubrałbym się prosto, rzuciłbym się ku słońcu, odkrywajac nie tylko me ciało, ale moja duszę. Przekonywałbym ludzi, jak bardzo sa w błędzie myslac, że nie warto się zakochać na starosć. Nie wiedza bowiem, że starzeja się własnie dlatego, iż unikaja miłosci!

Dziecku przyprawiłbym skrzydła, ale zabrałbym mu je, gdy tylko nauczy się latać samodzielnie. Osobom w podeszłym wieku powiedziałbym, że smierć nie przychodzi wraz ze staroscia lecz z zapomnieniem (opuszczeniem).

Tylu rzeczy nauczyłem się od was, ludzi... Nauczyłem się, że wszyscy chca żyć na wierzchołku góry, zapominajac, że prawdziwe szczęscie kryje się w samym sposobie wspinania się na górę. Nauczyłem się, że kiedy nowo narodzone dziecko chwyta swoja maleńka dłonia, po raz pierwszy, palec swego ojca, trzyma się go już zawsze. Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł. Jest tyle rzeczy, których mogłem się od was nauczyć, ale w rzeczywistosci na niewiele się one przydadza, gdyż, kiedy mnie włoża do trumny, nie będę już żył.

Mów zawsze, co czujesz, i czyń, co myslisz.

Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię spiacego, objałbym cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być twoim aniołem stróżem. Gdybym wiedział, że sa to ostatnie minuty, kiedy cię widzę, powiedziałbym "kocham cię", a nie zakładałbym głupio, że przecież o tym wiesz.

Zawsze jest jakies jutro i życie daje nam możliwosć zrobienia dobrego uczynku, ale jesli się mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi pozostaje, chciałbym ci powiedzieć jak bardzo cię kocham i że nigdy cię nie zapomnę. Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jesli się okaże, że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło ci czasu na jeden usmiech, na jeden pocałunek, że byłes zbyt zajęty, by przekazać im ostatnie życzenie.

Badz zawsze blisko tych, których kochasz, mów im głosno, jak bardzo ich potrzebujesz, jak ich kochasz i badz dla nich dobry, miej czas, aby im powiedzieć "jak mi przykro", "przepraszam", "proszę", dziękuję" i wszystkie inne słowa miłosci, jakie tylko znasz. Nikt cię nie będzie pamiętał za twoje mysli sekretne. Pros więc Pana o siłę i madrosć, abys mógł je wyrazić. Okaż swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo sa ci potrzebni.

Przeslij te słowa komu zechcesz.
Jesli nie zrobisz tego dzisiaj, jutro będzie takie samo jak wczoraj.
I jesli tego nie zrobisz nigdy, nic się nie stanie.
Teraz jest czas.

***

A jesli?
Zrozumiałam, że...
Kocham... [?]

Nie jego...

 

09 sierpnia 2005   Komentarze (30)

...

A z samego rana kinowo - "Madagaskar" z lwem, zebra, żyrafa i hipotamica... I chwila zapomnienia, wytchnienia, przeniesienie się do bajkowego swiata...

I poszukiwanie prezentu dla kuzynki w "Smyku" w Starym Browarze, posród zabawek z całego dzieciecego swiata... Ostatnio kupujac własnie w tym sklepie przybory szkolne dla mojej siostry, półka przy której stałam przebierajac kolorowe okładki zeszytów obluzowała się i runęła z całym asortymentem pod moje stopy... Zaczęłam zbierać wszystko co pospadało na podłogę, podszedł wtedy młody sprzedawca, którego żarliwie przepraszałam... Usmiechnał sie tylko, powiedział, że to niesforna półka była i ostatnio też mu tak spadła i cieszy się, że nic mi się nie stało... Zagadujac zbierał wszystko z podłogi i razem układalismy na półkę... Podziekowałam, przeprosiłam raz jeszcze, zapłaciłam i wyszłam, z przeswiadczeniem, że przez jakis czas do "Smyka nie wejdę... Aż do dzisiaj... Przezornie omijajac półkę ze zeszytami, skierowałam się do działu maskotek i zanurzyłam się w pluszowe myszki diddl i jej maskotkowych przyjaciół, pochłonięta myslami, która zabawkę wybrać... Z zamyslenia wyrwał mnie ciepły, męski głos:
- "Przepraszam, może mógłbym w czyms pomóc?
- "Dziękuję, radzę sobie" - odpowiedziałam z usmiechem, nawet nie patrzac na rozmówcę...
- "Pamiętam Cię..." - usłyszałam po chwili...
Podniosłam wzrok znad regału i zobaczyłam własnie tego sprzedawce, który pomagał mi trzy tygodnie temu..
- "Ja Ciebie też..." - usmiechnełam się z triumfem wyciagajac myszke idealna na prezent... Od słowa do słowa rozwinęła się miła, taka inna - przypadkowa, ale nie obojetna rozmowa...

***

W domu praca... Pół dnia opróżniania szaf, pakowania ubrań i wszystkich przedmiotów, jakie posiadam w pokoju do kartonów i kartoników, pudeł i pudełek... Nie wiem skad we mnie tyle siły... Fizycznej jak i tej wewnetrznej... Przenosiłam szafki, rozkrecajac je i zrzucajac po kawałku z balkonu... Zrywałam tapety, zdzierajac resztki kawałek po kawałeczku... A teraz w pokoju pusto... Resztki tapet, kartony i wieża na podłodze, łóżko i komputer... Zamówione meble... Jesli ktos chce zobaczyc to sa na stronie www.brw.com.pl w systemie modułowym Syriusz, w kolorze klonu :) Urodzinowy, spózniony prezent od chrzestnej, którego ze wzgledu na cene w tysiacach nie chciałam przyjac... A teraz biegam po sklepach kupujac kolorowe ozdobne pudełka do moich kartek, papierów, listów i innych, cennych skarbów, wybieram zdjęcia i antyramy, szukajac idealnej lampy... Wacham się pomiędzy farbami, czy kupić ciepła, słoneczna, piaskowa zółć? Czy może deliktany, subtelny, pastelowy błekit?

Zmęczona, wykończona... Ale zajęta wszystkim tak, że brak czasu na mysli... Notka też miała być o czyms innym... Ale chciałam napisać o metamorfozie pokoju, bo dopiero dzisiaj mogłam tak prawdziwie ucieszyc sie z tego remontu i nowych mebli... Notka zwyczajna, ot opis dzisiejszego dnia...

Z politowaniem spojrzała na liste kontaktów gg... Swiecił się... Na żółto... Status: Ssij mi sutki.
Żałosne... Żadnej najmniejszej nawet reakcji z jej strony... Nie odczuła bólu... Zamknęła okienko... Usmiechajac sie do siebie...

Cichutkie dobranoc...

***

A ja? Ja zatanczę dla Ciebie...
Tylko w Twój zachwyt ubrana...
I w krople deszczu...
Bys mógł palcami przeczesywać me włosy...

 

06 sierpnia 2005   Komentarze (20)

...

Dzisiaj spokojniej... W głosnikach Sarah Mclachlan i jej "Angel"... Trawa jakby mniej zielona... A słońce skryło sie za chmurami... Zielona jest za to moja nowa, swiecaca myszka... Taka malenka... Idealnie dopasowana do drobnej dłoni... Bo zielone uspokaja... W końcu to też kolor nadziei...

Mam problem z odzyskaniem okruchów mysli... Zbyt często słyszałam wyznania milosci, zbyt czesto mówiono mi kocham... Bezpodstawnie...

Dzisiaj widziałam chłopaka z fantazja i dziewczyne ze słonecznikiem... Promienieli...

Wydawało mi sie, że dostrzegłam Anioła... A moze to był zwykły człowiek... Potem zniknał? A moze po prostu odszedł...

Usunełam wszystkie slady Kuby z komputera... Archiwa rozmów na gg zapisane w notatnikach, statusy, piosenki od niego... Zostały trzy namacalne slady jego istnienia... Numer gg na liscie kontaktów, numer telefonu z kilkoma smsami w komórce i mały, zapisany drobnym, pochyłym pismem zeszycik... Z każdym smsem od niego...

Strzępki mysli... Urywki jego słów zminimalizowanych do kilkudziesięciu znaków... 'Jestes moim Aniołkiem, bardzo Cie kocham. Mam nadzieję, że nic nas nigdy nie poróżni. Tak bardzo tesknie"

I ten wczorajszy sms... 'kim jestes? bo nie znam tego numeru?'

Pozostawiony bez odpowiedzi...

By samotnie liczyć czas...

By znów być kochana...


 

02 sierpnia 2005   Komentarze (25)

...

Tak na wstepie pytanie do komentujacego D.S. Kim dla mnie jestes?

Notka pisana w niedzielny poranek, zakrapiana łzami...

A dzis? Dzis zakupy... Sprawiły, że na buzię powrócił usmiech... Chociaż przez chwilę było dobrze... Wydane 600 zł... Nagrywarka DVD, ładowarka do akumulatorków, karta pamięci do aparatu, nowa malenka, zielona myszka i muszelkowa, hawajska kolia, która dumnie prezentuje się zwisajac z szyjki, opadajac na dekolt...

Sobotni wypad do kina z przyjacielem na "Sposób na tesciowa" z Jennifer Lopez i Michaelem Vertanem... Komedia romantyczna, która rozbawiła mnie, pozwoliła zapomnieć o tym co wokół mnie narasta z każdym dniem...

Tiziano Ferro... Jego łagodny, ciepły głos wypełnia teraz mój pokój... Tak dobrze powrócić do włoskich piosenek wyspiewanych ze łzami w oczach... Podobno wygladam jak zapłakany Anioł... Ale ja naprawdę nie chciałam... One same popłynęły... Jedna po drugiej... Spływaja po policzkach, spadajac na klawiaturę, która staje sie coraz bardziej zamazana... Rozmazany tusz na pewno nie dodaje uroku... Zreszta nie ważne... Przecież tak dawno nie płakałam... 'Kolejna łza, kolejna łza za Toba, płacze za Toba'... Słuchałam Dody przez cała noc... Płakałam 12 h...

'Kiedy noc odchodzi, kiedy noc odchodzi... Budzę się, by z Toba być... Kiedy noc nadchodzi, kiedy noc nadchodzi... Modlę się by z Toba być... W snach Ciebie nie ma, już nie myslisz o mnie tak... Mam tylko Ciebie... Powiedz, że słyszysz, że to nie koniec... Już Ciebie nie ma... Mam tylko Ciebie... Powiedz, że słyszysz... Nie ma Cię...'

Kuba... Smsy do Ani przychodziły codziennie... Z pytaniami czy jego słoneczko już wstało... Czy kochanie wyspało się i czy choć troszeczkę o nim mysli, bo on zapewnia, że robi to aż nazbyt często... A ja z telefonem przyjaciela na kolanach... Infaltywnie... Odpisywałam na każda wiadomosc... Czasami sygnałek z mojego numeru, który skutecznie ignorował... Chciał spotkania... Nalegał, prosił... Pasowało mu niemal o każdej porze i gdziekolwiek... Nie wiem co mna zawładneło? Chec zemsty? Nie... Ochota zobaczenia go... Łudziłam się, że rozczaruję się nim, że po tym wszystkim co mówił, kiedy go zobaczę będę się brzydziła... Sobota 21:00 pod Kupcem Poznanskim... Wracajac z kina akurat po drodze na przestanek tramwajowy... Napisał, że spotkanie na godzinę nie ma sensu, bo przez godzinę nic nie można zrobić... Taaa... Cos kombinował, że musi isc potem do pracy... W koncu na kilka godzin przed spotkaniem napisał, żeby Ania zabrała ze soba 2 kolezanki, bo on nie przyjdzie sam tylko z dwoma bliskimi kolegami... 

'Oskarżam Cię o łez strumienie, osamotnienie, zdradę i gniew... Oskarżam Cię o to cierpienie...'

21:20... Stał tam... Otoczony kumplami, z papierosem... Wygladał jeszcze lepiej niz go zapamietałam... Nowa praca bardzo mu słuzy... Opalony, ubrany w czarna koszulke i 3/4 jeansy... Widziałam jak patrza na niego dziewczyny przechodzace przez ulice... Widziałam jak on na nie patrzy rozbierajac wzrokiem... Zatrzęłam się trzasc... Do oczu napłynęły łazy... Zagryzłam wargi - do krwi, by się nie rozpłakać... Nie przeszłam obok niego... Jeszcze zaczepiłby, cos powiedziałby i rozpłakałabym się na srodku ulicy... Przeszlismy na druga strone ulicy... Widziałam go wyraznie... Tez patrzył... Nie odrywał ode mnie wzroku... Ale... Jestem pewna, że nie poznał... Chociaż teraz już sama nie wiem... To było za daleko... Ale to spojrzenie... Od góry do dołu... Zatrzymalismy sie przy budce z hot-dogami... Stałam bokiem i odwaznie, z podniesiona głowa patrzyłam na niego... On też patrzył... Poszłam łykajac łzy... Na Stary Rynek... Ochłonac... A i tak stałam przy uliczce, która najprawdopodobniej szedłby... Po 15 minutach sms do Ani - gdzie jestes? Nie płakałam... Byłam pijana... Pijac coraz wiecej, by nie mysleć... Piwo zapijałam power drinkami, których nie nalezy mieszac z alkoholem... Power horse jeden za drugim... Poza tym wygladałam jak te wszystkie lalki... Skape biodrówki, duzy brokatowy, błekitny pasek, bransoletki na przegubach i figlarna bluzeczka ze snoopy'm... Biała, krótka kurteczka i wielka zielona, hawajska torebka w motylki... Do tego kolczyki... Długie, srebrne, wiszace... Z połyskujacyki kamieniami, które kołysały się przy każdym, najmniejszym nawet moim ruchu... Taaa... Spojrzenia jego i innych mówiły same ze siebie... Do tego makijaż... Mocny... Wyzywajaco podkreslone oczy... Zieleń, błekit i srebro... Tak jak nauczyłam się malować na szkoleniach kosmetycznych... Obwiesc dokladnie oczy kredka... Nałożyć cienie i wytuszować rzęsy... Oczy stały się duże i błyszczace, spojrzenie wyraziste - nawet z odległosci 15 m...

Czekał na nia 1,5h... Dzwoniac raz na jakis czas i wysyłajac sms, ze bardzo sie martwi i niepokoi... Od tej chwili Ania przestała istnieć na zawsze... Zaskoczył mnie... Nie pomyslał nawet, że ona mogła go wystawić... Przecież nigdy żadna tego nie zrobiła... Miałam dosyć wrażen jak na jeden dzien... Zrezygnowana, ciagnac Arka za soba szłam na przystanek... Stanęłam na nim i cicho przeklnęłam... Kuba... Tak blisko... I zapragnęłam zeby tylko mnie przytulił... Podszedł stanał obok, nawet nie musi przepraszac - ja zrozumiem... Pożałowałam tego 'spierdalaj' gdybym nie wysłała tego smsa, teraz mogłabym widziec go czesciej, rozmawiac na gg... A tak przekresliłam wszystko... Zero kontaktu na moje własne życzenie, jaka ja jeszcze głupiutka i dziecinna jestem... :(

Uciekłam z przystanku... Wiedziałam, że czeka na tramwaj i to ten wczesniejszy niz mój... Poszłam na inny przystanek... Ze strachem kiedy nadjezdzał jego tramwaj... Prawie pusty... Potem mój... I droga do domu... Milczenie... Łzy...

Nie słyszysz moich łez Kuba...
Nigdy ich nawet nie widziales...
A one zlewaja się z dywanem, odchodza, napływaja nowe...

Bo każda łza to skrzydło aniołów więziennych...

 

01 sierpnia 2005   Komentarze (23)

...

Imieniny... Mnóstwo życzeń, kwiatów... I zaskoczenie pozostawiona wiadomoscia na gg od nieznajomego... Nie wiedziałam, że jest ktos kto nie komentujac, nie zostawiajac po sobie żadnego widocznego sladu jest obecny, regularnie czytaja moje notki i czeka na kolejne... Dziękuję...

Kolejne miłe spotkanie wczoraj... Spełniaja sie moje marzenia i poznaje ludzi, z którymi dziela mnie tylko literki, żyje ich życiem, a teraz moge zobaczyć w realnym swiecie, poobserwować... Dziwne uczucie siedzieć z kims na ławce, rozmawiać nie widzac upływajacego czasu i znac ta osobe... Bo tak własnie sie czulam jakbym znała dziadka od lat :) Bardzo wrazliwy, czuły na krzywde innych chłopak, troszke niesmiały, ale to tylko dodawało mu uroku...

Za oknem deszcz... Ten ciepły, letni deszcz... W kubku parujaca kawa... Ja przed monitorem nieuczesana jeszcze, trochę roztargniona, z piekielnie bolaca głowa... Zerwał się silny wiatr... Słyszę jak deszczowe kropelki uderzaja z łoskotem o parapet... Zachmurzone niebo płacze coraz gwałtowniej... Przecięła je jasna błyskawica... Leje, siwa sciana wody...

Zagrzmiało potężnie...
Zadrżałam...
Boję się...

 

28 lipca 2005   Komentarze (20)

...

Ogłoszenia parafialne, czyli wstęp przed notka :P

Dziękuję ambiwalencji za pomoc i wspólne przebrnięcie w stworzeniu mojego nastrojowego ryjka na blogu, dziadkowi za pomoc w uwidocznieniu zdjęcia i unloved'owi za okazana cierpliwosc i pomocna dłoń podana w fotograficznym aspekcie -> Minolta już okiełznana... A zdjęcia będę zamieszczać co notkę ukryte w linku :)

Pokaże wam mój swiat... Na razie ten ogródkowy -Słonecznik - moje pierwsze zdjecia...

***

Melodia na dzis? Greenday - "Wake me up when september ends"

Randka... Tak po prostu... Chciałabym pójsc z Toba do Zoo... Albo do parku... Albo w jakies inne miejsce bliżej lub dalej byle z Toba... I trzymać pewnie splecione dłonie... I czuć ten zapach... I kwiatka chciałabym dostać... Takiego co na narożniku sprzedaje zgarbiona, starsza pani... Stokrotkę... Albo kończynkę urwana na łace... Pójdziemy na łakę, prawda? Zabierz mnie daleko stad... Bym mogła powiedzieć wszystko... Bym była wyjatkowa i jedyna... By nic innego oprócz nas się nie liczyło... I nie będę się bała...

Witaj w moim swiecie... Jestem Natalka, mam zielone oczy, siedzę wpatrujac sie w monitor, rozdrapujac stare blizny, zadajac nowe rany... A te ledwie zabliznione ponownie zaczynaja krwawić, jakby zostały zadane wczoraj...

Cos o mnie według Marqueza i jego "Miłosci w czasach zarazy"... Aaa i jeszcze jedno... Nie dziękuj mi za to, że jestem...

'Nie uroni ani jednej łzy, nie będzie trwonić reszty swego życia duszac się na wolnym ogniu w sosie z larw pamięci, nie da pogrzebać się za życia, zamknięta w tych czterech scianach, by szyć sobie całun... I będzie żyć tak, jak żyła do tej pory, na nic nie narzekajac w tej umieralni nędzarzy, gdzie była szczęsliwa...'

Prawda Natalko? Nawet bez niego... Jedno nie istnieje bez drugiego... Ale ja żyję...

Samotna w srodku nocy...

 

24 lipca 2005   Komentarze (29)
< 1 2 ... 20 21 22 23 24 ... 35 36 >
Blogi