...
Zawsze myślałam, że kobiecie najlepiej płakać w samotności... Bez świadków, bez zbędnego gadania... I nie istotne czy z tęsknoty, czy bólu... Wydawało mi się, że płacząc przy mężczyźnie kobieta okazuje słabość, bezsilność, swoją bezbronność... Któtej on nie powinien widzieć...
Kilka ukradkiem otartych łez ze szczęścia, które on zauważy lub nie... Nie robi różnicy... Ale ten prawdziwy płacz pełen strachu, niepewności? Nie chciałam go przestraszyć, choć sam nie wiedział co się stało i jak się zachować... Sama nie znałam przyczyny... Po prostu...
Przytulił, zamknął bezpiecznie w swoich ramionach... Scałowywał łzy z policzków... Trwał przy mnie, czekając aż minie...
Już wiem, że w chwilach słabości ulubiona podusia to za mało...