...
Chaotycznie będzie... Za duże we mnie mysli, emocji, uczuć...
Byłam bliska tego, by powiedzieć to koniec... Zostaw mnie w spokoju... Odejdz... "Mam nadzieję, ze nic się nie stało, bo jakas taka milczaca ostatnio jestes... " I te słowa, ze nikt nie wie, że on kogos ma... Czy my potrafimy jeszcze ze soba rozmawiać? I te żartobliwe, że ja pewnie zachorowałam na ptasia grypę, chociaż wcale tego jako dowcip nie odebrałam... Widocznie nie rozumiem już jego czarnego humoru... Powiedział, że spotkamy się w sobotę... Hmm... Wytłumaczyłam mu, że w sobotę to ja mogę być w szpitalu... Zreszta tak przez kilkanascie kolejnych dni... Zapytał czy spotkamy się w sobotę jesli wtedy jednak nie będę w szpitalu... Powiedziałam mu o planach teatralnych na ten wieczór... O tym jak bardzo się cieszyłam, że będę mogła wreszcie pójsc i zobaczyć wyczekany spektakl... A on stwierdził, że trudno, że mam isc bo przecież ja doskonale wiem, że z nim tam nie pójdę... Jakby wyrzut... Ma czas... A ja nie chcę...
Jesli wyniki jutro będa pozytywne... Moga zatrzymać mnie w szpitalu... Na tydzień... Na dwa tygodnie...Wycinek badany jest jeszcze raz... Dzisiaj poznałam już lekarzy w nowym szpitalu, odział... Oddzialik raczej - chorób tropikalnych i pasożytnictwa... Być może choruję na jakas zwierzaca chorobę... Ponowione, rozszerzone badania na toxoplazmoze... Poznałam też księdza - misjonarza z salki obok... Majacego podejrzenie malarii... Zastanowię się nad spowiedzia, jesli byłabym tam dłużej... W szkole proponowane, ołówkowe oceny wystawiaja do 10.04... Czasu coraz mniej... A ja nie walczę... Nie mam sił...
Jutro rekolekcje... Zdecydowałam się spiewać, tak jak w zeszłym roku... Jest chłopiec w czerwonej kurteczce, co wtedy z nim... Co teraz też... Jest obok... Słyszę jego ciepły, mocny głos... Spiewam z nim zgodnie, uzupełniajac sie... Jego oddech łaskocze... Choć to tylko próby... My razem... Długie rozmowy... O jego szczęsciu... Staraniu... O tym, że warto... Cudownie widzieć w drugim człowieku, w mężczyznie tak ogromny zapał i uczucie... Widzę w nim siebie, moje starania... Z ta rożnica, że nie zostały tak odwzajemnione... Pamiętam obietnice, z których cieszyłam się jak mała dziewczynka... Nigdy niespełnione... Zastanawiam się czy to ma jakis sens? I na co ja czekam? Dlaczego nie wykrztusiłam dzisiaj z siebie "nie"... Ale jutro zaspiewamy razem... Z tym w czerwonej kurtce, co za mna... Najpiekniej, najczysciej jak potrafimy... Będa gitary, bębny i grzechotki... Tylko wiara już nie ta...
I pomyslałam przed chwila... Że on przecież mnie tam nie odwiedzi... Nie przyjdzie... I że jutro Dzień Kobiet... A ja znów mogę liczyć na smsa o tresci "Wszystkiego najlepszego"... Wyhoduj kwiaty swojej dziewczynie będzie taniej! Nawet na to już nie liczę...