...
W huraganie żółtych lisci... Idę... Spędzam samotnie topazowe wieczory, otwieram kluczem drzwi do serca, by mógł wejsc wędrowny sprzedawca strachu... Uciekam od rzeczywistosci, żeby nie płakać... Choć był wieczór, gdzie na mojej twarzy goscił usmiech... Przez cały czas... Dostałam piękny prezent... Od Noela... Pokazał mi swoje morze, które tak bardzo pragnęłam zobaczyć... Nie mogac tam być, podarował mi namiastkę zachodzacego słońca, złocistego piasku, spienionych fal i siebie... Dzisiejszej nocy sniłam o tym...
Niepewny los zakazanej miłosci... Brak zrozumienia odczuwam ostatnio stokrotny... Ale będę żyła tak jak do tej pory... Sa dla mnie ważniejsze rzeczy od przyjemnosci, by spełnic marzenia musze sie teraz uczyc... A nie spedzac czas na zabawach i wycieczkach... Czy tak trudno zrozumiec, wczuć się w sytuację drugiego człowieka? Bliskiej osoby, dla której powinno chcieć się jak najlepiej...
Przeczuwała go tam, gdzie go nie było, pragnęła go tam, gdzie w żaden sposób być nie mógł...
W skrzynce mail... Nieznany nadawca... Bez zbędnej tresci... Załacznik... Zdjęcie... Otwiera się... Pomalutku... Zamykam oczy...
Kuba...
Straciłam koszyczek ze szklanymi kuleczkami... Patrzę jak spadaja i turlaja się po podłodze... Z łoskotem...
Dlaczego dostalam Twoje usmiechnięte zdjęcie?