...
Tak na wstepie pytanie do komentujacego D.S. Kim dla mnie jestes?
Notka pisana w niedzielny poranek, zakrapiana łzami...
A dzis? Dzis zakupy... Sprawiły, że na buzię powrócił usmiech... Chociaż przez chwilę było dobrze... Wydane 600 zł... Nagrywarka DVD, ładowarka do akumulatorków, karta pamięci do aparatu, nowa malenka, zielona myszka i muszelkowa, hawajska kolia, która dumnie prezentuje się zwisajac z szyjki, opadajac na dekolt...
Sobotni wypad do kina z przyjacielem na "Sposób na tesciowa" z Jennifer Lopez i Michaelem Vertanem... Komedia romantyczna, która rozbawiła mnie, pozwoliła zapomnieć o tym co wokół mnie narasta z każdym dniem...
Tiziano Ferro... Jego łagodny, ciepły głos wypełnia teraz mój pokój... Tak dobrze powrócić do włoskich piosenek wyspiewanych ze łzami w oczach... Podobno wygladam jak zapłakany Anioł... Ale ja naprawdę nie chciałam... One same popłynęły... Jedna po drugiej... Spływaja po policzkach, spadajac na klawiaturę, która staje sie coraz bardziej zamazana... Rozmazany tusz na pewno nie dodaje uroku... Zreszta nie ważne... Przecież tak dawno nie płakałam... 'Kolejna łza, kolejna łza za Toba, płacze za Toba'... Słuchałam Dody przez cała noc... Płakałam 12 h...
'Kiedy noc odchodzi, kiedy noc odchodzi... Budzę się, by z Toba być... Kiedy noc nadchodzi, kiedy noc nadchodzi... Modlę się by z Toba być... W snach Ciebie nie ma, już nie myslisz o mnie tak... Mam tylko Ciebie... Powiedz, że słyszysz, że to nie koniec... Już Ciebie nie ma... Mam tylko Ciebie... Powiedz, że słyszysz... Nie ma Cię...'
Kuba... Smsy do Ani przychodziły codziennie... Z pytaniami czy jego słoneczko już wstało... Czy kochanie wyspało się i czy choć troszeczkę o nim mysli, bo on zapewnia, że robi to aż nazbyt często... A ja z telefonem przyjaciela na kolanach... Infaltywnie... Odpisywałam na każda wiadomosc... Czasami sygnałek z mojego numeru, który skutecznie ignorował... Chciał spotkania... Nalegał, prosił... Pasowało mu niemal o każdej porze i gdziekolwiek... Nie wiem co mna zawładneło? Chec zemsty? Nie... Ochota zobaczenia go... Łudziłam się, że rozczaruję się nim, że po tym wszystkim co mówił, kiedy go zobaczę będę się brzydziła... Sobota 21:00 pod Kupcem Poznanskim... Wracajac z kina akurat po drodze na przestanek tramwajowy... Napisał, że spotkanie na godzinę nie ma sensu, bo przez godzinę nic nie można zrobić... Taaa... Cos kombinował, że musi isc potem do pracy... W koncu na kilka godzin przed spotkaniem napisał, żeby Ania zabrała ze soba 2 kolezanki, bo on nie przyjdzie sam tylko z dwoma bliskimi kolegami...
'Oskarżam Cię o łez strumienie, osamotnienie, zdradę i gniew... Oskarżam Cię o to cierpienie...'
21:20... Stał tam... Otoczony kumplami, z papierosem... Wygladał jeszcze lepiej niz go zapamietałam... Nowa praca bardzo mu słuzy... Opalony, ubrany w czarna koszulke i 3/4 jeansy... Widziałam jak patrza na niego dziewczyny przechodzace przez ulice... Widziałam jak on na nie patrzy rozbierajac wzrokiem... Zatrzęłam się trzasc... Do oczu napłynęły łazy... Zagryzłam wargi - do krwi, by się nie rozpłakać... Nie przeszłam obok niego... Jeszcze zaczepiłby, cos powiedziałby i rozpłakałabym się na srodku ulicy... Przeszlismy na druga strone ulicy... Widziałam go wyraznie... Tez patrzył... Nie odrywał ode mnie wzroku... Ale... Jestem pewna, że nie poznał... Chociaż teraz już sama nie wiem... To było za daleko... Ale to spojrzenie... Od góry do dołu... Zatrzymalismy sie przy budce z hot-dogami... Stałam bokiem i odwaznie, z podniesiona głowa patrzyłam na niego... On też patrzył... Poszłam łykajac łzy... Na Stary Rynek... Ochłonac... A i tak stałam przy uliczce, która najprawdopodobniej szedłby... Po 15 minutach sms do Ani - gdzie jestes? Nie płakałam... Byłam pijana... Pijac coraz wiecej, by nie mysleć... Piwo zapijałam power drinkami, których nie nalezy mieszac z alkoholem... Power horse jeden za drugim... Poza tym wygladałam jak te wszystkie lalki... Skape biodrówki, duzy brokatowy, błekitny pasek, bransoletki na przegubach i figlarna bluzeczka ze snoopy'm... Biała, krótka kurteczka i wielka zielona, hawajska torebka w motylki... Do tego kolczyki... Długie, srebrne, wiszace... Z połyskujacyki kamieniami, które kołysały się przy każdym, najmniejszym nawet moim ruchu... Taaa... Spojrzenia jego i innych mówiły same ze siebie... Do tego makijaż... Mocny... Wyzywajaco podkreslone oczy... Zieleń, błekit i srebro... Tak jak nauczyłam się malować na szkoleniach kosmetycznych... Obwiesc dokladnie oczy kredka... Nałożyć cienie i wytuszować rzęsy... Oczy stały się duże i błyszczace, spojrzenie wyraziste - nawet z odległosci 15 m...
Czekał na nia 1,5h... Dzwoniac raz na jakis czas i wysyłajac sms, ze bardzo sie martwi i niepokoi... Od tej chwili Ania przestała istnieć na zawsze... Zaskoczył mnie... Nie pomyslał nawet, że ona mogła go wystawić... Przecież nigdy żadna tego nie zrobiła... Miałam dosyć wrażen jak na jeden dzien... Zrezygnowana, ciagnac Arka za soba szłam na przystanek... Stanęłam na nim i cicho przeklnęłam... Kuba... Tak blisko... I zapragnęłam zeby tylko mnie przytulił... Podszedł stanał obok, nawet nie musi przepraszac - ja zrozumiem... Pożałowałam tego 'spierdalaj' gdybym nie wysłała tego smsa, teraz mogłabym widziec go czesciej, rozmawiac na gg... A tak przekresliłam wszystko... Zero kontaktu na moje własne życzenie, jaka ja jeszcze głupiutka i dziecinna jestem... :(
Uciekłam z przystanku... Wiedziałam, że czeka na tramwaj i to ten wczesniejszy niz mój... Poszłam na inny przystanek... Ze strachem kiedy nadjezdzał jego tramwaj... Prawie pusty... Potem mój... I droga do domu... Milczenie... Łzy...
Nie słyszysz moich łez Kuba...
Nigdy ich nawet nie widziales...
A one zlewaja się z dywanem, odchodza, napływaja nowe...
Bo każda łza to skrzydło aniołów więziennych...