Przytul się do nadziei, a w ciszy będzie...
Czy zamykajac księgę dałes nam jakis znak? Atmosfera w szkole... Ten tydzień był inny... Dziewczyny z przyczepionymi na bluzkach czarnymi wstazeczkami... Chłopcy z opaskami na ramionach... Cisza na głosnych od rozmów korytarzach... Pogrzeb... Poruszył mna... Ale byłam spokojna... Modlilam się, by tylko nikomu nie przyszło do głowy podłożyć tam bomby... Pisałam ostatnio referat o atakach terrorystycznych i jestem przewrazliwiona na tym punkcie... Za moim oknem, na tarasie pali się znicz... Jest dla Ciebie... "Ojcze Swięty, który jestes w Niebie..."
Kochanie... Znowu wszedłes w moje poukładane już życie... Pobrudziłes czysciutkie scianki mojego serduszka... A ja dopiero zmyłam z nich zastygła krew... Napisałes kilka dni temu, że chcesz się spotkać... W sobotę... Sobota jest dzisiaj... Chciałes się spotkać, porozmawiać, przytulić... Ja też tego chciałam... Doskonale o tym wiesz... Lecz po tym smsie nie dałes znaku życia... A dzisiaj czekałam... Bo zawsze dawałes znak dwie godziny wczesniej... Czekałam... Wymusiłam napisanie przez Ciebie smsa... Znów taki oficjalny... Sciagnięty z formularza... Czesć... Wiesz jestem teraz u babci i będę dopiero wieczorem... Przeprasza, że pózno, ale miał wyłaczony telefon... Babcia... Dlaczego zawsze na naszej drodze stoi babcia... Twoja strażniczka... Ile razy przekładałes... Ile razy odwoływałes... Babcia... A ja? Nienagannie ubrana... Z idealnym, delikatnym makijażem i dokladnie ułożonymi włosami... Skropiona perfumami, które tylko Ty znasz... Którymi pachnę tylko w czas spotkań z Toba... "Manifesto" Isabelli Rossellini's... Pamiętam co powiedziałes, kiedy pierwszy raz znalazłes się na tyle blisko, by je poczuć... Czekałam... Byłam dzis we wszystkich miejscach, które marzyłam by odwiedzić z Toba... Stałam sama na Placu Adama Mickiewicza... Z pochylona glowa, ze łzami w oczach, trzymajac w dłoniach zapalony znicz... Złożyłam go pod obrazem Ojca Swiętego... Nie wiedziałam co zrobić z dłońmi... Jedynym sensownym rozwiazaniem było wsadzenie je do kieszeni kurtki...
Kiedy stałam na przystanku, czekajac na tramwaj... Zauważyłam przygladajacego się mi mężczyznę... Nie ukrywał tego, że patrzy na mnie... Tak na oko student... W sumie przystanek jest pod Akademia Medyczna... Przystojny, wysoki, bardzo dobrze ubrany... Mój typ? Hmmm... Może... Nie mam typu... Miał w sobie cos takiego, że podjęłam wyzwanie rzucone przez jego oczy i wpatrywalam się w nie głęboko... Podszedł... A ja się usmiechnęłam, tak po prostu... Powiedział "Jestes idealna..." Zatkało mnie... Dodał... "Zazdroszczę mężczyznie, który może bezkarnie patrzeć w te oczy... Który może dotknać... Porozmawiać..." Poczułam się niepewnie... Nadal milczałam... Ale nie mogłam wytrzymac już tego spojrzenia... Nie chciałam odpowiadać... Że nikt nie patrzy, że nikogo nie ma... Zadał pytanie... "Czy mógłbym kupić Tobie chociaż kwiaty?" Usmiechnęłam się tak prawdziwie... Spojrzałam mu glębiej w oczy... I wsiadłam do tramwaju, który nagle nadjechał... Dziwne to było spotkanie...Dziwne jest to, że mężczyzna, którego kocham nigdy nie podarował mi kwiatka... Nigdy nie dał mi niczego, a ja nie prosiłam o więcej... Obcy mężczyzna na ulicy... Dla niego to nie problem isc i kupić obcej dziewczynie kwiaty...