...
Zostałam dzisiaj pogryziona przez psa... Po prostu zaatakował mnie wbijajac swoje ostre zabki w moja łydkę... Teraz nafaszerowana srodkami usmierzajacymi ból i majacymi mnie (taaa) uspokoić, siedzę i martwym wzrokiem wpatruję się w monitor... A noga boli... Poszarpana, opuchnięta... Zaczyna przybierać fioletowo - niebieskie barwy... Rwie... Cóż na szczescie pies szczepiony... Tak bywa... Niestety plany, by założyć spódniczkę w poniedzialek zostały przesunięte na czas bliżej nieokreslony...
Uciekłam dzisiaj od szarej rzeczywistosci i monotonii soboty... Po zajęciach w szkole językowej poszłam do galerii... Przesiedziałam tam kilka godzin... Niestety sama... Wpatrywałam się urzeczona w zdjęcia, zrobione przez zwykłych ludzi, ukazujace codzienne sytuacje... Zaczarowany swiat, zupełnie inna bajka... Chociaż największe wrażenie zrobiła na mnie wystawa rycin Francisca Goi... Nie tyle same grafiki, co podpisy do każdej z nich... Siedziałam w Zamku i przepisywałam wszystkie te, które w jakis tam sposób we mnie trafiały... Będę je zamieszczać pod koniec moich kolejnych notek... A teraz jestem senna... A telefon milczy... Wiedziałam...
Francisco Goya "Wzloty i upadki"
"Fortuna poniewiera tymi, co o nia zabiegaja. Wspinajacych się w górę nagradza pusta obietnica, tych co sie wzniesli, karze upadkiem"