opowiadanie
28.03.2004r.
Oblicze nieobecnosci
Znów się usmiecha, a jej oczy rzucaja jasne błyski. Wyglada inaczej, już nie tak posępnie jak zwykle, lecz z usmiechem, a z jej całej postaci promienieje niesamowita energia... Ta zmiana nastapiła szybko, dzień po dniu. Balansowała na krawędzi załamania, które niespodziewanie przerodziło się w prawdziwe szczęscie. Jeszcze nie wie, że owa radosć zakończy się tak szybko jak się pojawiła. I znów po raz kolejny wszystko prysnie. Jesli cos gnije od wewnatrz nic na to nie poradzisz... Jej zielone oczy zasnuwa mgła smutku. Chce zapomnieć o tym co było, odgrodzić się od tego co ja spotkało i już nigdy więcej do tego nie powracać... Ale to jest silniejsze od niej i zawsze powraca. Szczególnie w nocy, gdy męcza ja widma dawnych wspomnień i ludzi, których kochała. Dzisiaj przeżyła pierwsza od niepamiętnych czasów noc, która przespała w całosci, budzac się tylko raz, na dzwiękiem ukochanego telefonu. Trawa wokół jej domu nareszcie jest sucha, a jeszcze nie tak dawno każda kropla rosy była jej łzami, które skapywały z parapetu gdy siedziała wpatrujac się w księżyc. Może jej nowe oblicze spowodowane jest dłuższymi dniami, w których coraz więcej jest swiatła? O może zawdzięcza to własnie Jemu... Smutek przypomina o przemijaniu, dlatego chce być szczęsliwa, ale dlaczego to takie trudne? Bo smutek mieszka w oczach nieszczęsliwych kochanków... Kto choć raz szedł sam w ciemnosci pusta droga, wtedy gdy skończyła się miłosć, ten wie, czym jest smutek. Wielkie obietnice na pustym papierze, nie majace szans na dotrzymanie słowa. Dlaczego uciekamy od samotnosci, dlatego, że tak łatwiej, czy dlatego, że nie umiemy z nia żyć? Zawsze ja to zastanawiało. Sama nie wiedziała co robić, gdy próbowała ucieczki przed samotnoscia, zawsze wracała, wmawiajac sobie, że się nia delektuje... Kolejne puste słowa, okłamywanie siebie... Łatwiej jest żyć kiedy ucieka się od samotnosci, trudniej stanać z nia twarza w twarz i nie zaczać płakać. Tak tam cicho, i tak pusto... Słychać tylko urwany szloch... Tak wyglada teraz jej serce... Kolejna kropla rozpaczy dołacza do pozostałych by ja zatopić. Tonie... Dlaczego gdy przestaje oddychać po chwili jakis odruch, nad którym nie panuje każe jej nabrać powietrza? Dlaczego potrzebuje czuć, że jest kochana i dlaczego tego nie czuje? Tak trudno jest żyć, gdy nikogo nie razi twoja nieobecnosć! Gdy nie ma nic. Jest tylko szara, pusta, dziura zamiast serca. Kolejny dzień do przeżycia - wyzwanie, które ma wymiar wyroku. Kolejna wiosna, chociaż wcale na nia nie czekała... Kiedy wszystkie marzenia okazuja się fikcja, bo kolejny deszcz niepowodzeń uswiadamia jej, że żadne z nich nie ma prawa się spełnić. Kiedy życie przelatuje obok ciebie, a ty mimo rozpaczliwych prób w żaden sposób nie możesz go pochwycić. Kiedy wszystko się wali, a nic nie chce poukładać. Kiedy wystarczy chwila, żeby cały swiat przestał istnieć i wszystko straciło sens (sens - czyli cos, czego nigdy nie było). Kiedy zamiast żyć – przeżywasz. Kiedy wszystkim wokół jest wszystko jedno, czy jest, czy jej nie ma. Kiedy żadne czułe spojrzenie nie spotka się z twoim gdy rzucasz rozpaczliwe wezwania SOS, które spadaja jej na nos, bo nikt nie chce ich pochwycić. Kiedy wciaż przed kims gra udajac, że jakos się trzyma, podczas gdy tak naprawdę dawno się rozsypała. Kiedy czuje się tak, że lepiej byłoby już nic nie czuć. Kiedy nie ma się na czym oprzeć... Wtedy wzbiera rozpacz, która ja pochłania. Przy każdym niepowodzeniu, przy każdym upokorzeniu, pustce... Boję się jutra. Czy "jutro" będzie gorsze niż "dzisiaj"? albo czy będzie lepsze? Gdy ktos utracił nadzieję zwykle nie dba o resztę. Niech zgasnie słońce i nie będzie jutra. Żeby już więcej nie bolało...
natalka