...
Licencjat napisany, oddany promotorowi.
Wyszła taka mała magisterka - 91 stron. Cieszę się, że moja praca była jedną z dwóch, które zabrał do domu... Na promotora jednak narzekam. Myślałam, że to dobrze, jeśli ktoś nie robi problemów... Ale to nie dobrze, gdy olewa... Zwłaszcza, że piszę pracę po niemiecku... Nie znajduje błędów, bo nie czyta prac... Akceptuje licencjat, nie biorąc go do domu, bez czytania... Najbardziej lubi oglądać obrazki i mówić do innych "niech pani sama sprawdzi sobie w domu pod względem plagiatu". A na każde pytanie odpowiada "to pani praca, pani przecież wie najlepiej!"
Jeszcze trochę i zacznie się sesja.
Życiowa... I nie ukrywam, że boję się. Nie chcę września, chcę mieć wakacje z prawdziwego zdarzenia i odpocząć. Siedzę z kalendarzem i nawet nie umiem poukładać rozsądnie terminów egzaminów... Jeden ważniejszy od drugiego, a i tak będzie ze mało czasu.
Walczę ze stanami lękowymi.
I z nerwicą natręctw.