...
Blog porzucony z braku czasu, chęci i natchnienia - odkurzam...
Sesja rozpoczęła się z dnia 20.05 a kończy gdzieś w połowie lipca... Jestem już po dwóch egzaminach, przede mną jeszcze 6, plus ogrom kół, prac zaliczeniowych, referatów... Nie mam sił! Ale zaciskam zęby i pięści i się zmuszam... I tylko 1 egzamin przeraża, ten od którego zależy wszystko... Być na 3cim roku, czy powtarzać 2gi...
W międzyczasie żyłam w innej bajce... Gdzieś zawieszona w czasoprzestrzeni... Z cudownymi ludzi zwiedzałam świat... Tydzień w jednym miejscu, za jakiś czas 400 km w innym... A teraz szara, smutna rzeczywistość...
Zastanawiam się, czy to ze mną jest coś nie tak?
Ostatnio jestem jednym wielkim kompleksem żyjącym dzięki sałacie i zupkach z paczki... I zamiast czuć się przy nim piękną, zadbaną i atrakcyjną, najchętniej siedziałabym w worku ze spuszczoną głową... Jest tyle magicznych chwil między nami, które tak łatwo rozpryskują się jak bańka mydlana... Choćby odtrącona dłoń, niby nic a potrafi zepsuć wieczór...
Tak mało czasu dla siebie... A jeszcze muszę dzielić go z innymi... Zrezygnowałam już z tylu rzeczy... Chciałabym być najważniejsza... I tak sam na sam w cztery oczy, bez zbędnych ludzi, bez zbędnego gadania... Przestać wreszcie organizować wyjścia, wakacje, czas dla innych i zająć się tylko sobą...