...
W grudniowy czas napisane '2007
Nie lubię podwyższonego tonu głosu przez telefon...
Choć krwiście czerwona róża wynagrodziła mi to...
Czasem leżymy ciasno objęci i planujemy wspólne życie... Snujemy nasze marzenia zapewniając się o swoim uczuciu...
Czasem wkrada się uporczywa cisza i obojętność...
A dzisiaj usłyszałam słowa, choć może nie same w sobie, ale były dla mnie wyznaniem miłości... Wróciliśmy do tamtego, pamiętnego, niedoszłego, wspólnego wyjścia do teatru... Do omyłkowo wysłanego smsa, który zamiast do niej, trafił do mnie...
Dziś już wiem, że wtedy płakał...
Bał się, że mnie straci znów... Wiem, czym są dla niego łzy... Dla mnie tamto wydarzenie nabrało nowego sensu...
***
Przez ostatnie 3 tygodnie blogi odmawiały mi posłuszeństwa... Brak dostępu, brak możliwości zalogowania się i napisania czegokolwiek... Maile i prośby do Administratora... W końcu rezygnacja, irytacja i znów pisanie na kartkach papieru, do szuflady...
Dzisiaj odruchowo zalogowałam się i jest! [Dziękuję]