...
Już zapomniałam jak bardzo boli kobiecość wywoływana siłami natury... Dotkliwie o sobie przypomniała...
Moje życie nabrało ostatnio szalonego tempa... Wakacje? A ja w biegu... Praca, dom, kursy, on... Szybki prysznic zamiast wylegiwania się w wannie przy świecach i hiszpańskiej muzyce... Kończę teorię kursu na prawo jazdy... Jeszcze troszkę i zasiądę za kierownicą i pewnie wpadnę w przerażenie...
Od kilku dni wypłata na koncie, a ja nie mam czasu sprawdzić ile wypłynęlo, do bankomatu zawsze nie po drodze... A niech leży, nie ucieknie :).
Za tydzień idziemy z Kubą i jego rodziną na ślub kuzyna... Poznam resztę jego rodziny... Przede mną całe zakupowe szaleństwo... Oprócz sukienki i koronkowej narzutki nie posiadam butów i dodatków, o prezencie nie wspomnę... A tu jeszcze fryzjer, kosmetyczka... Jak zwykle najbardziej problemowe sprawy zostawiam na sam koniec... I znów czeka nas całodzienny maraton po wszystkich sklepach... Ale lubię z zakupy z nim... Kiedy czeka pod przebieralnią, donosi inne ubranka, rozmiary a ja mam za zadanie tylko przebierać się i prezentować... W wyborze mam swojego osobistego doradcę...
P.S. Coraz bardziej przekonuję się do nowych blogow...