miłosć?
Jan Twardowski
miłosć na zawsze
najdłuższa
co miała przetrwać lat tyle
smierć
burze
z fijołkiem w kubeczku
swinia
przyszła na chwilę
Jak to jest z ta miłoscia? Zawsze marzę, że to już ta prawdziwa, że przetrwa nie 3 miesiace, ale wspólnie będziemy swiętować rok, dwa... Taaaa po czym okazuje się, że ta owa "wielka miłosć" przyszła tylko na chwilę... Czy miłosć w ogóle istnieje, czy może to co nazywamy tym uczuciem to tylko przywiazanie i przyzwyczajenie się do drugiego człowieka i chwile bliskosci? A potem koniec i drogi się rozchodza. Chyba to jest najgorsze, że dwójka najbliższych sobie osób z dnia na dzień staje się sobie obcymi... Nie pojmuję jak można być obojętnym na tę druga połóweczkę, jesli tak wiele nas z kims łaczyło. Ja chyba tak nie umiem. Po każdym nieudanym zwiazku cierpię... Czyżby Jan Twardowski (po Halinie Poswiatowskiej mój mistrz poetycki) sugerował, że miłosć jest swinia? Hahaha! Po co się angażować, jeżeli wiesz, że to i tak w końcu się skończy? Ale to nie jest tłumaczenie. To prowadzi do błędnego koła - idac tym sladem dojdziemy do pytania po co żyć, skoro i tak się umrze? (Frau Wajnert - pani umie otworzyć mi oczka - dziękuję za wsparcie, otuchę i nieustajaca wiarę we mnie; jest pani dla mnie troszkę jak mama :)) Czymże jest miłosć? Ostatnio kumpela mojego przyjaciela (?) powiedziała swojemu chłopakowi (sa ze soba już kilka lat), że on ja już nie pociaga i nie podnieca... Myslałam, że tam padnę ze smiechu. Czyli się patrzy tylko na fizycznosć? Seks, zwierzęce żadze? A tyle się mówi, o wnętrzu, pięknie tam w srodku... Facet musi mieć to COS co mnie do niego pcha i przyciaga... Cos co sprawia, że mi go brakuje, że tęsknie... To jest chyba najważniejsze...
Dodaj komentarz