...
Plany, planowanie...
Urlop zaplanowany. Marzył się sierpień, jest lipiec - polecenie służbowe... Prezes podał mi termin swojego urlopu i zaznaczył, że mam wziąć urlop w tym samym terminie. Jednym słowem ma nas równo nie być, a po powrocie mamy razem nadrabiać zaległości. Poszłam na rękę, co mi tam. I tak proszę Państwa 18.07 gdzieś na słonecznej Krecie będę sobie leżeć i popijać drinki z parasolkami. Zaplanowane, wykupione, załatwione...
Z dalszymi planami to już gorzej...
Planowanie naszego ślubu mnie przeraża... Niby każda kobieta marzy o białej sukni, sakramentalnym tak, marszu Mendelssohna i weselu do białego rana... Byliśmy ostatnio na Targach Ślubnych żeby zorientować się wstępnie co i jak... Nigdy nie zastanawiałam się nad kosztami, bo przecież jakoś będzie. Usiadłam, przeliczyłam - wyszło +/- 30.000 zł. Oczywiście bez zbędnych, modnych w dzisiejszych czasach gadżetów jak fontanna czekolady, czy wypożyczenie limuzyny za 400/h. Fotograf to koszt rzędu 3.000zł. Pora zacząć ustalać termin, myślałam o 2 latach... Żeby zbierać pieniądze, skończyć studia... I powiedzcie mi jak młodzi ludzie mają wystartować w życiu? Ślub, mieszkanie, życie na poziomie... Żeby być na swoim widzę siebie zadłużoną na 30 lat...
Hm. Nie wiem czy chcę być DOROSŁA...
daruj sobie wszystkie targi ślubne, bo tam ceny są z kosmosu... daruj sobie też opowieści koleżanek, które opowiadają o sukniach za parę tysięcy... i fotografa też tańszego znaleźć można i wcale nie gorszego :) wiem, przeżyłam :) w dwa miesiące wynajęłam sale (piękną, jedną z piękniejszych jakie w życiu widziałam, u podnóża Tatr, ze stawami w których goście mogli łowić pstrągi), uszyłam suknię wg mojego projektu, załatwiłam wszystkie sprawy związane ze ślubem poza moim miejscem zamieszkania, itp, itd. więc się da, tylko trzeba troszkę się postarać... a wszystko za mniej niż 30 tys. zł :) chociaż może tyle było, nie wiem bo nie liczyłam w końcu wszystkich kosztów :)
w każdym razie ślubem i weselem nie ma się co martwić na dwa lata do przodu! bo nic dobrego z tego nie wyjdzie...
Krety zazdroszczę, nie byłam nigdy, mmm, no i te drinki z parasolkami ^^
Dodaj komentarz