...
Szczera, oczyszczająca rozmowa była nam potrzebna… Bo dosyć już mam tego zabiegania w naszym życiu i widywania się w przelocie między jedną sprawą do załatwienia, a drugą… Chcę iść na spacer, do kawiarenki, na randkę… I powtarzałam to do znudzenia – aż dotarło… Ostatnio zasypuje mnie prezentami bez okazji… Kosmetyki, biżuteria – powiedziałam, że wolę to ograniczyć, a w zamian dostać więcej czasu spędzonego z nim…
Powiedział, że mnie zaniedbał… Ale ja nie czuję się zaniedbana… Jakieś poczucie winy we mnie urosło, że przecież on spełnia każdą moją zachciankę… Wystarczy słowo, że mam ochotę na spaghetti, a on już pakuje mi je do słoiczka, wsiada w samochód i przywozi… A kiedy rok temu kończyłam zajęcia w czwartki o 20:00, całe 9 miesięcy, w każdy czwartek czekał pod uczelnią, żeby odwieźć mnie do domu…
Czasami nie cierpię siebie za to, że marudzę, narzekam, za dużo wymagam…
Doceniam go… Widzę jak się dla mnie zmienia… Z cichego domownika spędzającego czas przed telewizorem w ciekawego świata mężczyznę… Do tylu moich pomysłów udało się mi go przekonać… Pokochał teatr, choć wiele czasu zajęło mi namówienie go do przekroczenia jego progu… Polubił podróżowanie… Najpierw te bliskie – okoliczne, potem dalsze wyruszyliśmy nad morze… Teraz zapowiada się zimowy Karpacz, a potem zmiana kontynentu… Widzę ile czasem kosztuje go przyznanie się do błędu, lub wyznanie tego, co go boli… Ale doceniam to, że stara się o tym mówić, choć wiem jak bardzo jest to dla niego trudne…
:)
Dodaj komentarz