...
Czas tak szybko ucieka... Dopiero był poczatek grudnia, a teraz już za chwilę Swieta... Czuję się przeuczona, czasem resztkami sił zmuszam się do nauki... I perspektywa wolnych dni nie cieszy mnie wcale... Bo wiem, że w styczniu czeka mnie łacznie aż 18 zaliczeń, kól, poprawek i to jeszcze przed rozpoczęciem sesji... Nie sadziłam, że tego może być aż tak dużo, w planach miałam naukę do przedterminowego egzaminu, jednak muszę ja sobie jeszcze teraz podarowac, żeby przyzwoicie zakończyć semestr... Czeka mnie perspektywa swiat z ksiazkami... Naukowo tak...
Dostałam bożonarodzeniowy prezent od koleżanki z grupy, ucieszona bardzo, tak niespodziewanie... Odwdzieczyłam się jej następnego dnia drobiazgiem, o ktorym wiem, że marzyła... Intensywnie czerwone, lakierowane, drewniane korale... Mimo nawału nauki i narzekań, podobaja mi sie te studia i atmosfera... Sympatyczni ludzie, wyrozumiali wykładowcy (choć nieugieci 0,25pkt nie podaruja)... Na ostatnich zajęciach zaskoczyła pani od języka pisanego - poszła do bufetu i kupiłam nam slodycze, ot tak swiatecznie z sympatii do naszej grupy... Koleżanka upiekła bozonarodzeniowy piernik i częstowała wszystkich na każdych ćwiczeniach... A ostatnie takie swiateczne, pełne hiszpanskich koled i tradycji... I tylko tak strasznie przykro mi było, kiedy widziałam smutek w oczach naszego lektora, widać ta wielka tesknote za swoja ojczyzna podczas słuchania koled i opowiadania z sentymentem o tym jak swieta w Hiszpanii zaczyna się obchodzić juz 22.12.
Korzystam ze studenckiego kwadransu coraz czesciej wsród zabiegania, pospiechu i spoznionych autobusów... Grupowo wykorzystujemy studencki zwyczaj zapraszania wykladowcy na kawę zamiast zajęc :). I nie ma przepasci,dystansu, oficjalnych tytułów... A nawet napisanie maila do lektora się zdarzy...
Zaczynam zdrowieć... Pozbywam się dolegliwosci zwiazanych z tym paskudnym zapaleniem krani... Wizyta u fryzjera - artysty... Oddałam swoje wlosy ufnie w jego ręce i czarował... Zadowolona bardzo, Kuba oczarowany... Chociaż jeszcze nie mogę przyzwyczaić się do tej metamorfozy... Muszę nauczyć się zyć z grzywka :)
Wczoraj były urodziny Kuby - tak bardzo się cieszę, że spędzilismy ten dzien razem.... Byli tez jego najblizsi przyjaciele, posiedziałam troszkę z nim i jego rodzicami w domku, zjadlam pyszna zupkę jego mamy, a potem cała ekipa poszlismy grać w bilard... Widzielismy sie teraz mniej, ostatnio tak dużo pracuje... Wraca z pracy o 24:00 a na 6:00 już ma ranna zmiane... Udało nam się pojechać na swiateczne zakupy, bylismy też w kinie - "Diabel ubiera się u Prady" hm zbyt kobiecy jak dla niego, ale dzielnie wytrzymał :).
A dzisiaj napisał smsa, ż jego mama kazala mi przekazać, że jestem kochana...
Wiele to dla mnie znaczy...
Tylko tych Swiat nie czuje... Jutro Wigilia, cieszę się... Ale gdzies zatracilam w tym pospiechu radosne oczekiwanie, już nie przeżywam tak mocno jak kiedys... Jestem zmeczona... Ale zyczenia dla Was kochani mam :)
Każdy z Was w głębi duszy pragnie cos dostać, o czyms marzy lub po prostu brakuje mu czegos. Życzę Wam wszystkim, a by to o czym marzycie się spełniło i nie trwało tylko przez krótka chwilę, ale na zawsze. Aby Swięta kojarzyły Wam się z ciepłem domowym. Aby były spędzone w spokojnej, rodzinnej atmosferze...
Dodaj komentarz