...
Warszawa... Piękne miasto, choć brakowało mi tam zieleni... Wycieczka wspaniała... Jedna z tych, co na samo wspomnienie pojawia się usmiech na twarzy... Pełna smiechu, beztroski, atmosfery zabawy... Towarzystwo swietne... Wizyta w Sejmie i spotkanie pana Leppera w zaróżowionym krawacie... I autobusowe filmy - "Tylko mnie kochaj" tak bardzo przeze mnie wyczekane... I te rozmowy, przytulenie przyjacielskie, niespokojny sen, różne komiczne sytuacje chociażby prosba o zniżkę dla maturzystów w miejskim szalecie... I spiew... W autobusie plyta z obozowymi piosenkami i my rozspiewani "Gdybym miał gitarę..." lalala :-) Kierowca rozkołysał nas płynnie zjeżdzajac z jednego pasa na drugi... W dodatku właczył kolorowe, migajace swiatełka... Nagrodzony brawami za stworzenie imprezowej atmosfery na pokładzie... I wymiany numerów zarówno telefonu jak i gg... Bo to większosć ludzi kochanych, co po Berlinie wędrowali razem ze mna... I ten chłopak, co wtedy na karuzeli trzymał za rękę... I jego zielone oczy wpatrzone prosto w moje... Jest co wspominać... I to własnie z tymi ludzmi będę utrzymywała kontakt... Dodam kilka zdjęć... Ale to jak znajdę więcej czasu...
A od dzisiaj srednie wykształcenie... Od dzisiaj mogę powiedziec, to już było i nie wróci więcej... I odetchnać mogę, już absolwentka jestem... Cieszę się i tęsknić nie będę... Tylko przez maturę wreszcie przebrnać... I mieć już wszystko za soba...
Nie lubię tych smsów z nocnych imprez... Zwłaszcza kiedy siedzę zawinięta w kocyk z kubkiem malinowej herbaty... Kiedys tłumaczyłam sobie, że pisze bo mysli o mnie, nawet tam... Teraz przestałam już sobie tłumaczyć cokolwiek... Tak było kilka dni temu... Sygnałki odpuszczałam, choć z opoznieniem... Ostatni po północy... "Czesc tu Kuba, niestety nie mogę teraz odebrać telefonu..." W poduszkę wsiakaly łzy... W myslach kołacza się te 2 miesiace... Pół nocy wydzwaniał... Praktycznie co pół godziny do 3 w nocy... Nie wiem, co chciał... Pewnie był już tak pijany, że sam nie wiedział do kogo, ani po co dzwoni... O 4 rano sms... Że dzisiaj o 15 się zobaczymy... Że mam przyjechać do niego... Nie pojechałam wtedy... Ale doszło do kolejnej awantury... O telefon, którego nie odebrałam... Często mi to wypomina... Napisał nawet smsa, że pewnie miałam cos lub kogos ważniejszego od niego, skoro nie mogłam odebrać kiedy on zadzwonił...
Spotkalismy się dzisiaj... Spontanicznie... Zrobił mi podkład muzyczny potrzebny do maturalnej prezentacji... I wspólne ZOO stało się realniejsze... I prezent był - dla niego... Obiecany już dawno... Ucieszył się, stwierdził, że to pierwsza oryginalna płyta w jego karierze... Niespodziewałam się niczego w zamian... I słusznie... Tylko mnie kochaj?
Jeszcze czuję na sobie jego dłonie i zapach... Posmak jego... Ale... Czułam, że cos jest nie tak... Może jestem przewrażliwiona już... Może wyolbrzymiam... Ale byłam niespokojna, a on wydawał się byc zniecierpliwiony... I za dużo ciszy dzisiaj między nami było... I zbyt wiele brakujacych słów... Tyle czasu minęło... I choć przytulał, głaskał dajac mi mnóstwo czułosci, całował nie wypuszczajac z ramion... Na tablicy koło biurka, pojawiły się przyczepione kartki ode mnie... I zdjęcia przyjaciółek... Chciał się kochać... A ja poczułam się jakby nasze spotkanie miało tylko to na celu... Wolałam przytulić się i po prostu porozmawiać... O jego awansie... Tym wysnionym, proroczym snie... A teraz się spełnia, nadchodza zmiany... Może dostać kierownicze stanowisko i mieć koło setki ludzi pod soba... Cieszę się, choć z drugiej strony to wiaże się z kilkumiesięcznymi wyjazdami... Znowu patrzyłam na jego dłonie... Poprzecinana skóra, posiniaczone kostki... Moja dłon zamknięta w jego dużej, silnej, spracowanej, szorstkiej dłoni...
Rozmawialismy szeptem, wtuleni w siebie... Powiedział, że ostatnio nie wie co się z nim dzieje... Że chce dobrze, ale wszystko wychodzi na odwrót... Że ostatnio jest nerwowy strasznie, zestresowany, unosi się i latwo wyprowadzić go z równowagi... Zauwazyłam to i ta jego nieobecnosc... Nie boję się już trudnych pytań... Zadaje ja patrzac mu prosto w oczy... Choć zdarza się, że on omija spojrzenie... Wiem, że przejmuje się takim delikatnym aczkolwiek bardzo ważnym dla mężczyzn problemem... Swojej meskosci... Dzisiaj zapytałam, czy to nie jest też w jakims stopniu spowodowane przeze mnie... Czy to nie jest moja wina, chciałam żeby powiedział mi jesli robie cos nie tak... Przytulił mocno... Odparł, że to przez niego, że cos tkwi w nim... I tyle stresu...
Czuję, że uczucia wypalaja się... Coraz większa swiadomosć narasta... Ta, że powinno być inaczej...
Na tematy damsko- męskie wolę nie wypowiadać się, bo u mnie jest jeszcze gorzej.
A ponieważ znikam na dłużej, więc już teraz życzę wszystkiego naj ... łącznie z maturą.
Do miłego ...
Nie wiem, zupełnie nie wiem. Dziwi mnie życie.
Nie zgadzam się na nie jako takie.
A ono dotyczy każdego.
Dodaj komentarz